Trochę głupio mi o tym pisać, ale mój problem trwa już za długo. Zwlekałem tyle czasu, żeby coś z tym zrobić i teraz mam za swoje. Mogłem już dawno temu się go pozbyć, tylko strach i wstyd były silniejsze ode mnie. Naiwnie myślałem, że kiedyś sprawa sama się rozwiąże. A raczej w to wierzyłem, bo tylko to mi pozostało.
Mam 27 lat i jeszcze nigdy nie byłem blisko żadnej dziewczyny. Zawsze jakaś by się znalazła, bo chyba niczego mi nie brakuje. To ja je prędzej czy później odtrącałem. Wszystko przez ten straszny kompleks, z którym żyję już tyle lat. Mam stulejkę. A same chyba najlepiej wiecie, jak kobieta może na to zareagować.
Teraz pierwszy raz w życiu tak naprawdę się zakochałem i nie mogę już tak dłużej uciekać. Tylko jestem przerażony, że ją to odrzuci.
Zobacz również: Chłopak w niezwykły sposób przekonał ją do seksu oralnego. Ty też byś się zgodziła?
fot. Thinkstock
Coraz częściej mi się wydaje, że ta moja przypadłość to nie tylko wada ciała. Tak mnie to dobija, że przy okazji porobiło się też coś z moją psychiką. To widać jak na dłoni, bo przecież mieć tyle lat i być cały czas prawiczkiem, to nie jest normalne. Człowiek zaczyna czuć się gorszy od innych. Większość osób w moim wieku nie wyobraża sobie życia bez seksu.
Ja sobie nie wyobrażam życia z seksem. Marzę o tym, ale się boję. I mam ogromny żal do siebie i innych, że ta sprawa została tak zaniedbana. Przecież wiedzieli o tym lekarze, a nawet moi rodzice. Wiem, że często ich oszukiwałem, ale mogli się domyśleć, że sobie nie radzę. Z roku na rok coraz trudniej mi się przyznać - mam wielki problem.
Z facetów ze stulejką wszyscy się tylko śmieją, a pomóc nie ma komu.
fot. Thinkstock
Często widzę w Internecie jakieś głupie dowcipy o chłopakach w mojej sytuacji. Każdy „stulejarz” to oderwany od rzeczywistości dziwak, brzydal, wieczny prawiczek. Do niczego się nie nadaje. Sam zacząłem się tak czuć. Teraz ukrywam to przed lekarzami, a jak rodzice sobie przypomną, to mówię, że problem sam się rozwiązał. Raczej trudno rozmawiać z kimś innym o własnym penisie.
Prawda jest taka, że stulejkę zauważono u mnie w czasie szkolnych badań. Miałem wtedy może 10 lat. Wtedy higienistka poinformowała rodziców. I co z tego wynikło? Nic. Potem badania kontrolne się skończyły i nikt już do tego nie wracał. Usłyszałem nawet, że „jak poćwiczę, to wszystko się rozciągnie”. Uwierzcie mi, że próbowałem.
W dorosłym życiu też się zdarzyło, że jakiś lekarz poznał mój problem. Ale ja robiłem wszystko, żeby dał mi spokój.
Zobacz również: Tego się nie spodziewałyśmy! Co tak naprawdę myśli facet, kiedy robisz mu dobrze ustami?
fot. Thinkstock
Pamiętam, jak kilka lat temu wdała mi się jakaś infekcja i już musiałem się zgłosić do specjalisty. Byłem gotowy na to, żeby się wyleczyć i poprosić o skierowanie na zabieg. Prawie do tego doszło, ale w ostatnim momencie skłamałem, że już inny lekarz się tym zajmuje i on mi załatwi usunięcie stulejki. Tutaj przychodzę tylko po receptę. To była oczywiście bujda, bo od lat nikt o moim problemie nie słyszał.
Dlaczego ja tak przed tym uciekałem? Byłoby po sprawie. Teraz naprawdę potrzebuję być normalnym i sprawnym facetem, bo mam przy sobie kobietę, którą kocham. Ona o niczym jeszcze nie wie. Pewnie myśli, że zwlekam tam długo z czułościami, bo mam jakieś zasady i w ogóle jestem taki altruistyczny.
Prawda jest taka, że już dawno chciałbym to zrobić, ale nie ma jak. Najpierw muszę się przyznać, co mi dolega.
fot. Thinkstock
Tylko jak? Z tym mam największy problem teraz. Gdyby dało się załatwić sprawę z dnia na dzień, to poszedłbym na zabieg nawet teraz. Tylko potem to się goi, ona musiałaby się dowiedzieć o wizycie w szpitalu i jeszcze by się pewnie obraziła, że tak to ukrywałem. Powiedzieć wcześniej? Nie wiem czy to zaakceptuje. Postawić ją przed faktem dokonanym i po prostu się rozebrać? Naprawdę nie chciałbym patrzeć na to, jak ona ucieka z łóżka.
Wiem, że ludzie mają poważniejsze kłopoty i ten mój niektórym się wyda głupi. To wszystko prawda, ale jeśli człowiek ma 27 lat i cały czas dopiero myśli o rozpoczęciu współżycia, to mówi samo za siebie. Psychika może się poważnie skrzywić. Ja przestałem wierzyć w swoją męskość. A w sumie to chyba nigdy w nią nie wierzyłem.
Czuję się jak jakiś kastrat, a nie facet z krwi i kości.
fot. Thinkstock
Czy spotkałyście się kiedyś z taką sytuacją? Błagam o wytłumaczenie mi, co kobiety o tym myślą. Chcę, żeby było normalnie. Nie oczekuję od niej współczucia. Raczej wyrozumiałości, że jestem taką ofermą. Potrzebuję też wsparcia, kiedy wreszcie pójdę na zabieg. Muszę wiedzieć, że robię to nie tylko dla siebie, ale też dla niej. Chcę czuć, że ona na mnie czeka i nie uważa mnie za jakiegoś gorszego.
Były już takie momenty, że chciałem się przed nią rozebrać, ale ze stulejką i tak niewiele zdziałam. Czytałem już wszystkie możliwe wpisy w Internecie na ten temat i aż chce się płakać. Niektóre dziewczyny piszą, że to obrzydliwe i na sam widok by zwymiotowały. Ja z tym żyję od zawsze, więc może nie potrafię sobie tego wyobrazić.
Doradzicie mi coś? Zrobię z tym na pewno porządek, ale do tego czasu nie chcę jej stracić.
Rafał
Zobacz również: Dobry seks - jak może pomóc ci lekarz?