Już nie pamiętam, jak to jest być samotną. Samą. Jak to jest nie mieć do kogo się przytulić w nocy. Z Marcinem związałam się w przełomowym momencie mojego życia – tuż po rozpoczęciu studiów w Warszawie. Przyzwyczajałam się do nowych warunków życia z dala od rodziny, mając go u boku. Teraz nie wyobrażam sobie innej rzeczywistości. Marcin zawsze był obok mnie – zawsze od tych pięciu lat.
Niedawno obroniłam pracę magisterską, dostałam pracę i zaczęłam bardziej dorosłe niż studenckie życie. I Marcin cały czas jest ze mną, ale… ja już nie czuję tego co kiedyś. Widzę jego wady wyraźniej niż jako dwudziestolatka. Już mnie tak nie kręci. Teraz oczekują czegoś więcej niż tylko jego obecności, znów bym chciała poczuć się tak, jakbym fruwała nad ziemią.
Ale z drugiej strony nie jestem już nastolatką. Może w życiu przychodzi taki czas, że trzeba ustalić sobie priorytety i cieszyć się z tego, co się ma, a nie wciąż szukać ideałów. Widziałam już takie wyzwolone dziewczyny - całe życie wybrzydzały i zostały same. Moja mama mnie też przed tym ostrzega. Mówi, żebym się cieszyła tym co mam, tym że jest mi wierny, że mnie kocha...
W mojej głowie walkę toczą różne uczucia – przywiązanie, lęk, tęsknota, strach… Boję się samotności. Większość moich koleżanek ma facetów. A wiadomo jak to jest – jak jest chłopak, to jest mniej czasu dla koleżanek – singielek. Zwykle parki trzymają się ze sobą, a je nie chcę zostać wykluczona, wyrzucona za towarzyską burtę…
Rozstanie. Chyba nie umiałabym mu tego zrobić. Ale co będzie za 30 lat, gdy zacznę analizować przeszłość i uznam, że zmarnowałam życie u boku kogoś, kogo nigdy nie kochałam?
Paulina
Na Wasze Listy czekamy pod adresem redakcja(at)papilot.pl.
Zobacz także:
Wasze Listy: „Mężczyzna mojego życia wyznał, że ma dziecko z inną!”
Wasze Listy: „Miałam 52 kochanków i nie mam wyrzutów sumienia!”