W czasie sierpniowego maratonu w Londynie mało kto skupiał się na najlepszych zawodnikach. Świat nie zapamiętał zwycięzcy, ale pewną odważną amatorkę. Mowa o Kiran Gandhi, młodej perkusistce, która postanowiła pokazać kobiecość z nieco innej strony, niż zwykle. Dziewczyna, chociaż dzień wcześniej zaczęła jej się miesiączka, z premedytacją nie założyła na bieg podpaski ani tamponu. W efekcie przebiegła cały dystans z krwistą plamą w okolicach krocza.
Myli się jednak ten, kto uważa, że chodziło jej wyłącznie o tanią sensację. Cel był zupełnie inny – zwrócić uwagę na to, że chociaż żyjemy w XXI wieku, są miejsca na świecie, gdzie dostęp do materiałów higienicznych jest ograniczony lub wręcz niemożliwy. Miliony kobiet musi sobie radzić z menstruacją bez podpasek. I dzieje się to także w naszej najbliższej okolicy.
Portal Cosmopolitan.com przyjrzał się sprawie i zapytał bezdomne panie, jak radzą sobie z comiesięcznym krwawieniem. Bez dostępu do tego typu materiałów i bieżącej wody.
- Kiedy tylko mam okazję, zbieram zapas podpasek i tamponów. Czasami jednak ich brakuje i wtedy muszę się ratować na wszelkie możliwe sposoby. W akcie desperacji jestem w stanie coś ukraść lub zarobić tych kilka groszy, żeby kupić sobie jedno opakowanie. To jednak wyjątkowa sytuacja, bo nie mam regularnej miesiączki. Życie na ulicy poprzestawiało mój organizm. Jak już coś zaczyna się dziać, robię wszystko, żeby dotrzeć do łazienki. Bywa, że nie zdążę i wtedy nie tylko czuję upokorzenie, ale muszę też szukać sposobu na upranie poplamionych ubrań – zwierza się 26-letnia bezdomna.
- Miesiączka, kiedy nie masz dostępu do podpasek i tamponów, to obrzydliwość. Na szczęście wokół mnie jest kilka organizacji dobroczynnych, które rozdają tego typu rzeczy za darmo. Nie musisz nic mówić, tylko bierzesz ile podpasek potrzebujesz. Ale są też miejsca, gdzie tego nie ma. Zdarzyło mi się prosić kobiety na ulicy albo ratować się takimi zwykłymi, szarymi ręcznikami papierowymi z publicznych toalet. Jeśli ich też nie ma, wtedy zwijam papier toaletowy i ratuję się w ten sposób. Raz nie miałam dostępu do łazienki i podpaski pod ręką, więcowinęłam się t-shirtem, który później musiałam wyrzucić – wyznaje 25-latka.
- Bezdomność i menstruacja to wyjątkowo kłopotliwe i upokarzające połączenie. Czasami wolontariusze roznoszą tego typu rzeczy, ale można wtedy dostać jedną, maksymalnie 3 podpaski. Kiedy udało mi się zdobyć jakąś gotówkę, w pierwszej kolejności przeznaczałam pieniądze na pralnię. Jeśli coś mi zostawało, wtedy kupowałam podpaski. Zazwyczaj jednak zwijałam papier toaletowy i tak sobie radziłam. Wtedy musiałam cały dzień przebywać w pobliżu łazienki, bo papier szybko przecieka – tak z miesiączką radziła sobie niegdyś 54-latka.
- Życie bez dachu nad głową i z miesiączką komplikuje wszystko jeszcze bardziej. Najprościej byłoby gdzieś poprosić o podpaski lub tampony, ale to i tak niewiele zmienia, kiedy nie masz dostępu do bieżącej wody. Na dodatek masz skurcze i żadnej tabletki przeciwbólowej pod ręką. Kiedy przebywałam w schronisku, zawsze mogłam poprosić personel o pomoc, ale to i tak było dla mnie upokarzające. Dostawałam wtedy maksymalnie 3 i nie było dyskusji. Chociaż wiedziałam, że tyle mi nie wystarczy. Dlatego, jeśli ktoś chce pomóc potrzebującym, przynoście do takich ośrodków materiały higienicznych. Ich ciągle brakuje, a są naprawdę niezbędne, żeby odzyskać kobiecą godność – zachęca 42-latka.