Reportaż: Trafiłam do nawiedzonego ginekologa

Do tego prowadzi mieszanie medycyny z wiarą.
Reportaż: Trafiłam do nawiedzonego ginekologa
Fot. Thinkstock
08.07.2016

Lekarze od lat mogą korzystać z klauzuli sumienia, która prowadzi np. do odmowy wykonania legalnej aborcji. Coraz więcej do powiedzenia w tej kwestii mają również farmaceuci, którzy nie chcą sprzedawać środków antykoncepcyjnych. Medycyna, choć powinna się opierać wyłącznie na wiedzy, coraz więcej ma wspólnego z wyznawanymi wartościami. Wystarczy stwierdzić, że religia nam czegoś zabrania i jesteśmy usprawiedliwieni.

Jak unikać tego typu specjalistów, skoro głośno się tym nie chwalą? Niektórzy postulują oznaczanie gabinetów i aptek dla wierzących, aby pacjenci nie mieli żadnych wątpliwości. To często strata czasu, pieniędzy i nerwów, co udowadniają historie naszych bohaterek. Poznajcie dwie młode kobiety, które przypadkiem trafiły do bogobojnych ginekologów. Ze względu na ich światopogląd, nie mogły liczyć na to, czego oczekiwały.

Co usłyszały w gabinecie na temat pożycia seksualnego i zapobiegania ciąży? To nie mieści się w głowie…

Zobacz również: LIST: „Studiuję ginekologię. Moje pacjentki nie będą miały dostępu do antykoncepcji!”

 

wierzący ginekolog

fot. Thinkstock

Joanna od lat odwiedza zaufaną panią ginekolog, która w swojej praktyce kieruje się wyłącznie wiedzą, a nie wiarą czy emocjami. Jako nastolatka trafiła jednak do lekarza, który zdecydowanie bardziej polegał na Piśmie Świętym, a nie naukowych podręcznikach. Wspominając to, nie kryje silnych emocji.

- Miałam 18 lat i wcześniej byłam u ginekologa tylko raz. Strasznie się denerwowałam. Znalazłam tego lekarza w książce telefonicznej. Nic o nim nie wiedziałam. Myślałam, że wszyscy są mniej więcej tacy sami i uzyskam pomoc. Bardzo się pomyliłam. Wizyta u niego nie przypominała konsultacji, ale wykład połączony z kazaniem. Tak mnie osaczył, że nie potrafiłam tego przerwać. Usłyszałam od niego, że się nie szanuję i przez to trafię żywcem do piekła. Długo nie mogłam się otrząsnąć - wspomina.

Nasza rozmówczyni udała się do gabinetu w poszukiwaniu najlepszej dla niej antykoncepcji. W zamian dowiedziała się, że jest za młoda na seks, a na dodatek chce zamordować swoje nienarodzone dziecko.

 

wierzący ginekolog

fot. Thinkstock

- Wydawał się bardzo miły. Zbadał mnie i powiedział, że nie mam się czego obawiać. Wszystko wygląda dobrze i jestem zdrowa. Wtedy nieśmiało zapytałam, jakie pigułki mógłby mi przepisać. No i się zaczęło. Stanął nade mną i zaczął mi tłumaczyć, dlaczego antykoncepcja to zło. No i w ogóle, co ja sobie wyobrażam, żeby w takim wieku myśleć o seksie. To jest sprawa zarezerwowana dla małżonków, a ja jestem „za smarkata”. Rzucał cytatami z Biblii i łapał się za głowę. Poczułam się jak ktoś bardzo, bardzo zły. Poradził, żebym zapomniała o seksie, a jak już do czegoś dojdzie, to mam chronić życie poczęte - opowiada swoje przeżycia.

Joanna przytakiwała lekarzowi, bo obawiała się wyrazić przy nim swoje zdanie. Z gabinetu wyszła przebadana, ale bez porady, jak uniknąć niechcianej ciąży.

- Dla niego nie ma czegoś takiego jak niechciane dziecko. Wbijał mi do głowy młotkiem, że seks służy przedłużeniu gatunku. Ciąża to cel i nie można jej unikać. Osiągnął swój cel, bo przez kolejny rok tego nie robiłam. Bałam się zgłosić do innego lekarza - twierdzi.

Zobacz również: Katolicki gabinet ginekologiczny: Tu nie ma miejsca na antykoncepcję i in vitro!

wierzący ginekolog

fot. Thinkstock

Anna także trafiła do uduchowionego specjalisty. Znalazła go w Internecie, gdzie pacjentki rozpływały się nad jego profesjonalizmem. Pierwszym niepokojącym sygnałem była lokalizacja gabinetu - w pobliżu kościoła.

- Pomyślałam sobie wtedy, że co za ironia… Tutaj świątynia, w której wszystkiego zabraniają, a obok lekarz przepisujący antykoncepcję. Stwierdziłam nawet, że lubię faceta za taki prowokacyjny stosunek do tych spraw. Szybko okazało się, że sąsiedztwo parafii to wcale nie przypadek. W gabinecie od razu zobaczyłam krzyż na ścianie. Wtedy nawet chciałam podziękować i wyjść, ale on mnie zaatakował. Powiedział, że nie ma się czego bać. Jego wiara nie ma znaczenia, bo jest po prostu dobrym lekarzem. Uwierzyłam i dałam się zbadać - wspomina.

Nasza bohaterka odetchnęła z ulgą, kiedy ginekolog rzeczowo opowiadał o kolejnych etapach badania. Kiedy zapytał o jej aktywność seksualną, nie bała się szczerze odpowiedzieć. Wykorzystał to przeciwko niej dopiero później.

 

wierzący ginekolog

fot. Thinkstock

- Po wszystkim usiedliśmy przy jego biurku. Mówił rzeczowo, jak się sprawy mają. Opisał dokładnie wyniki USG. Stwierdził, że wszystko jest w porządku i widzimy się za jakiś czas. Wahałam się co zrobić. Wyjść i nie prowokować czy może poruszyć temat antykoncepcji. Odważyłam się i wtedy zaczął swoją pogadankę. Ogólnie wyszło na to, że muszę być bardzo nieszczęśliwa, skoro nie mogę obyć się bez seksu. Normalne kobiety czekają z tym na tego jedynego. Oczywiście nic mi nie przepisze, bo zdrowa kobieta nie potrzebuje takich rzeczy. Przekonywał, że pigułki prowadzą do raka i uniemożliwiają w przyszłości zajście w ciążę - relacjonuje nasza rozmówczyni.

Anna pożałowała, że w porę nie wyszła z gabinetu. O ile badanie przeszło wręcz wzorowo, tak dalsza część spotkania przypominała rozmowę z księdzem.

- Wręczył mi nawet obrazek z modlitwą za kobiety mordujące swoje dzieci. Polecił spotkanie w parafii. To grupa wsparcia dla osób, które chcą zachować wstrzemięźliwość do ślubu. Przyjmując pieniądze powiedział „Bóg zapłać” i już zupełnie zwątpiłam. Gdzie ja trafiłam? - zastanawia się do dzisiaj.

wierzący ginekolog

fot. Thinkstock

Paulina jest zupełnie innego zdania. Od lat odwiedza ginekologa, któremu bliskie są religijne wartości. Jak twierdzi, on otworzył jej oczy i dzięki niemu jest dziś matką.

- Wcześniej faszerowałam się antykoncepcją, a mój chłopak stosował prezerwatywy. Bałam się ciąży. Przypadkiem trafiłam do nowego lekarza i po rozmowie z nim coś zaczęło we mnie pękać. Przekonał mnie, że pigułki szkodzą. Pokazał wyniki badań, o których głośno się nie mówi. Gdyby nie on, pewnie do dziś żyłabym w takim jałowym związku. Przestałam się zabezpieczać, po roku zaszłam w ciążę i znowu jestem blisko Kościoła. To była wpadka z premedytacją. Odmieniła moje życie. Cieszę się, że są jeszcze lekarze, który reprezentują interesy kobiet, a nie korporacji farmaceutycznych. Polecam wizytę u kogoś takiego - przekonuje.

A co Wy myślicie o medycynie z religią w tle?

Zobacz również: 5 rzeczy, na które twój ginekolog nigdy nie zwróci uwagi

Polecane wideo

Komentarze (51)
Ocena: 4.69 / 5
Basia (Ocena: 5) 22.07.2016 16:11
Nie unikać takich nawiedzonych lekarzy tylko samej wpierw wziąć ślub z kochankiem a potem mieć dzieci Jak sama nazwa wskazuje BOGOBOJNOŚĆ to znaczy że Bóg zabrania takich rzeczy bo moze spotkać za to kara a ludziom się wydaje że są nieśmiertelni
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 09.07.2016 22:57
Paulina z ostatniej strony fajnie to nazwała "wpadka z premedytacją" , szkoda, że nie rozmawialiscie z partnerem o powiększeniu rodziny. A tak wpadka, ty się cieszysz a on może nie jest tym zachwycony. Po drugie skoro jesteś tak blisko kościoła to rozumiem że ślub już zaplanowany? :p
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 09.07.2016 13:48
Mam do was pytanie, bo zaraz chyba umrę ze stresu. W zeszłą środę zaczęłam nowe opakowanie tabletek, w niedzielę uprawiałam seks bez kończenia we mnie. W niedzielę i poniedziałek wzięłam normalnie tabletki. We wtorek zapomniałam. W Środę szybko wychodziłam z domu i wzięłam tabletkę normalnie. Dopiero w czwartek się zorientowałam, że jestem do tyłu o jedną tabletkę i wzięłam dwie. W czwartek i piątek miałam lekkie plamienie, zapewne spowodowane pominięciem tabletki. Teoretycznie jest bardzo nikła szansa na zajście w ciążę, ale jednak jest i to mnie zabija. Wiem, że trzeba poczekać i za jakiś czas wykonać test ciążowy, ale najgorsze jest to oczekiwanie... Piszę to, bo tak naprawdę chciałabym usłyszeć, że w ciąży nie jestem i nie mam się czym stresować... Czy któraś z was była w takiej sytuacji?
zobacz odpowiedzi (1)
Pau (Ocena: 5) 08.07.2016 22:42
Pigulki to średniowiecze, z calego serca polecam implant antykoncepcyjny, ktory aplikuje sie pod skore na przedramieniu. Jest sie chronionym na 3 lata, nie trzeba o niczym pamietac i co najwazniejsze nie ma zadnego wzrostu wagi. Nazywa sie Evra. Sama mam od 1.5 roku i nic lepszego nie moglo mnie spotkac!
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 08.07.2016 21:05
Oni wszyscy sa nawiedzeni .
odpowiedz

Polecane dla Ciebie