Wydawało się, że już dawno minęły czasy, kiedy największą wartością młodej kobiety była jej cnota. Średniowiecze już za nami, kwestie religijne mają coraz mniejszy wpływ na nasze codzienne życie, społeczeństwo staje się coraz bardziej liberalne, a dziewictwo bywa traktowane wręcz jako legenda. A jednak. W XXI wieku, w środku Europy, w dużym mieście rozegrała się historia, która zmienia nasze spojrzenie na tę kwestię. I nie jest to najprawdopodobniej odosobniony przypadek.
Kilka tygodni temu Kasia na jednej z ogólnodostępnych grup dyskusyjnych szukała porady, jak udowodnić czystość swoim rodzicom. Nie zdradziła, skąd taki pomysł i dlaczego kogokolwiek miałoby to interesować. Poradzono jej, by udała się do zaufanego ginekologa i poprosiła o wystawienie nieoficjalnego dokumentu potwierdzającego stan faktyczny. Chodzi o zaświadczenie o dziewictwie. Skontaktowaliśmy się z nią, aby poznać szczegóły sprawy.
Dlaczego musiała udowadniać cnotę rodzicom i czy lekarz wystawił jej zaświadczenie? Oto jej historia.
Zobacz również: MĘSKIM OKIEM: Dziewictwo to choroba
fot. Thinkstock
Papilot.pl: Zaświadczenie o dziewictwie – dla wielu to brzmi jak ponury żart, a okazuje się, że ten temat żyje w Internecie własnym życiem.
Kasia: Ja wcześniej nie spotkałam się z czymś takim, ale kiedy mi to poradzono, trafiłam na wiele podobnych tematów. Dziewczyny pisały, że po badaniu ginekologicznym prosiły lekarza o wystawienie kwitka, na którym stwierdza, że nigdy nie współżyły seksualnie. Można się z tego śmiać, ale każda z nich miała jakiś powód. Przykre, że w ogóle do tego dochodzi.
A skąd wzięło się twoje pytanie?
To długa historia. Zaczęłam spotykać się z chłopakiem, co nie za bardzo podobało się moim rodzicom. Pochodzę z bardzo wierzącej rodziny. Nie wiem czy oczekiwali, że mam zaczekać z seksem aż do ślubu, ale na pewno nie chcieli, żebym zaczynała tak wcześnie. Na początku naszej znajomości miałam dopiero 17 lat. Już wtedy podejrzewali, że łączy nas coś więcej, niż tylko trzymanie za ręce.
Mieli rację?
Nie. Nawet nie chodziło o strach przed tym, że się wyda. Ja po prostu nie czułam się na to gotowa. Szkoda, że nie zechcieli mi zaufać.
fot. Thinkstock
Jak rozwinęła się ta historia, skoro jej finałem była wizyta u ginekologa, który miał ocenić twoją prawdomówność?
Widywaliśmy się dalej i kilka razy przyłapano nas w sytuacjach, które dla rodziców były jednoznaczne. Leżeliśmy razem na moim łóżku albo dowiedzieli się, że wcale nie byliśmy na urodzinach koleżanki, ale spędziliśmy ten wieczór u niego w domu, kiedy był sam. Dla nich było oczywiste, że się puszczam i nie szanuję ich zasad.
Kazali przynieść zaświadczenie, żebyś mogła się obronić?
Oczywiście, że nie. To był akurat mój pomysł. Nie mogłam już znieść, że ciągle mnie podejrzewają. Każde moje wyjście i powrót do domu to były krzywe spojrzenia i głupie komentarze. Wiem, że przeszukiwali mój pokój. Pewnie w poszukiwaniu prezerwatyw albo pigułek. Mama przyglądała się też mojej bieliźnie, co przypadkiem zauważyłam. Sama chciałam się oczyścić z tych zarzutów i mieć wreszcie święty spokój.
Jak zachowywali się w obecności chłopaka?
Jego nie mieli odwagi oskarżać, ani przepytywać. To w końcu tylko chłopak. Szanować ma się dziewczyna.
Zobacz również: LIST: „Straciłam dziewictwo w wieku 28 lat. Współczuję tym, którzy zrobili to wcześniej!”
fot. Thinkstock
W Internecie szukałaś informacji na ten temat. Okazało się, że nie tylko ty musisz udowadniać komuś swoją niewinność.
Zaskoczyło mnie, że internautki tak dużo wiedzą na ten temat. Widocznie nie byłam pierwsza i pewnie nie ostatnia. Dziewczyna, która poradziła mi zaświadczenie od ginekologa już to wcześniej przeżyła. Ona została zaprowadzona do lekarza przez mamę. Nie znam szczegółów, ale jej sytuacja była chyba gorsza od mojej.
Byłaś już wtedy pełnoletnia?
Tak, skończyłam już 18 lat i wtedy umówiłam się do lekarza. Wcześniej mógłby być problem, bo wtedy odpowiadali za mnie jeszcze rodzice. Jako powód podałam zwykłe badanie. Strasznie się bałam reakcji, kiedy powiem, o co tak naprawdę mi chodzi. Zaświadczenie o dziewictwie brzmi wyjątkowo głupio i zdawałam sobie sprawę, że coś takiego to raczej rzadkość. Ginekolog mógł odmówić, bo przecież nie ma na to żadnego druku.
Jak wyglądała wizyta?
Postanowiłam nie mówić na samym wejściu o co mi chodzi, bo mógłby mnie wyprosić. Po badaniu wyznałam jaki mam problem.
fot. Thinkstock
Jak zareagował lekarz?
Najpierw był trochę rozbawiony, ale potem widziałam w jego oczach szok. Nie wierzył, że ktoś musi coś takiego udowadniać. Zaczął wykład, że nienaruszona błona dziewicza to jest wyłącznie moja sprawa, nikt nie musi o tym wiedzieć i tak dalej. Grunt, że mnie nie wyśmiał. Długo się wahał, ale postanowił mi pomóc.
Dostałaś zaświadczenie?
To nie był dokument tak podpisany. Lekarz wykonał opis badania, a w nim znalazło się zdanie o braku śladów współżycia, obecności błony czy coś takiego. Pacjentka nieaktywna seksualnie, nieprzyjmująca antykoncepcji hormonalnej. Sprytnie to zrobił. Na koniec zapewnił, że gdybym miała jakiś problem – zawsze mogę przyjść. Nawet z rodzicami, którzy tak się o mnie martwią.
Poczułaś ulgę?
Przede wszystkim poczułam się głupio, że w ogóle musiałam o to prosić.
fot. Thinkstock
W jaki sposób przedstawiłaś wyniki badania najbardziej zainteresowanym?
Nie robiłam z tego wielkiego wydarzenia. Nie przyszłam do nich z hasłem „zobaczcie, oto dowód!”. Kiedy byłam na osobności z mamą, pochwaliłam się wizytą i badaniem ginekologicznym. Zzieleniała. Myślała pewnie, że poszłam po receptę na kolejne pigułki, których tak naprawdę nigdy nie brałam. Podsunęłam jej papier. Przeczytała i zapadła cisza. Nie stwierdziła, że jest ze mnie dumna, ale uśmiechnęła się. Od tego czasu na ten temat już się w domu nie mówi.
Odzyskałaś ich zaufanie?
Chyba tak. Mnie to humoru specjalnie nie poprawiło, bo cała ta sytuacja była dla mnie upokarzająca. Nigdy nie zrobiłam niczego głupiego, więc ich podejrzenia były bolesne. Tyle dobrego, że tematu nie ma, a ja już nie jestem taka święta. W czasie tej wizyty rzeczywiście poprosiłam o receptę i jestem z chłopakiem bliżej, niż wcześniej.
Zobacz również: 5 ciekawostek na temat błony dziewiczej