Wizyta u lekarza mało komu kojarzy się pozytywnie. Nie przepadamy za odwiedzaniem dentysty, źle czujemy się w trakcie badania wzroku. Nawet rutynowa kontrola stanu zdrowia przyprawia nas o szybsze bicie serca. A co dopiero mówić o wizycie u ginekologa… Półnagie, z rozstawionymi szeroko nogami, czujemy się bezbronne i zawstydzone, gdy lekarz bada nasze okolice intymne. Nie zmienia to oczywiście faktu, że na takie kontrole powinnyśmy się zapisywać regularnie – najlepiej raz na pół roku.
O tym, że czasem podczas wizyty może zdarzyć się zabawna wpadka, pisałyśmy w tym artykule: Wizyta u ginekologa - żenujące sytuacje na wesoło
To, co spotkało Beatę, bije jednak na głowę wszystkie te historie.
Nie wierzycie? Przeczytajcie jej mail.
Fot. Thinkstock
„Dzień dobry,
Nie wiem za bardzo, od czego zacząć. Sytuacja, która wydarzyła się w zeszłym tygodniu, trochę mnie zdenerwowała. Chodzi o wizytę u ginekologa. Nie przepadam za badaniem ginekologicznym, ale mama od zawsze wpajała mi, że dla własnego dobra trzeba się badać i chować wstyd do kieszeni. Lepiej dmuchać na zimne.
Tak więc raz na kilka miesięcy odwiedzałam moją zaufaną panią ginekolog. Czułam się u niej stosunkowo dobrze (o ile można czuć się dobrze u lekarza, który zagląda ci w miejsca intymne). Wiedziała wszystko o moim życiu seksualnym, o tym, jak się zabezpieczam i czy miewam infekcje intymne.
Niestety moja pani doktor poszła na urlop macierzyński i na jej miejsce przyszła inna. W zeszłym tygodniu byłam u niej pierwszy (i chyba ostatni) raz.
Fot. Thinkstock
Na początku zrobiła na mnie pozytywne wrażenie. Na oko ma około 40-tki. Jest wesoła i sporo mówi. Już na wejściu przywitała mnie serdecznie i spytała, z jakim problemem przychodzę. Zgodnie z prawdą wyznałam, że chyba przyplątała mi się jakaś drobna infekcja intymna, bo mam małe upławy.
Dopytała o kilka innych kwestii, takich jak antykoncepcja i moje życie intymne. Zanotowała też parę szczegółów na temat mojego cyklu menstruacyjnego, po czym poprosiła, żebym zdjęła spodnie i rozsiadła się na fotelu.
Do tej pory zachowywała się bez zarzutu. Stres związany z tym, że za chwilę obejrzy mnie półnagą zupełnie obca osoba, minął.
Fot. Thinkstock
Siedzę sobie zatem rozkraczona i czekam, co nastąpi. Ona uśmiecha się i nagle wypala: „To teraz zajrzymy w dziurkę”. Kurczę, może ja jestem niedzisiejsza, ale jaki lekarz tak mówi? To chyba niestosowne… Zobaczyła, że się nie roześmiałam, więc wyjaśniła szybko: „Taki żart, żebyś się rozluźniła. Wyglądasz na strasznie zdenerwowaną, moja droga!”.
Pomyślałam sobie, no dobra, może przesadzam. Babka po prostu ma takie poczucie humoru. Próbuje mnie rozweselić.
Potem nastąpiło standardowe badanie. Nie było ani przyjemne, ani komfortowe, ale tutaj nie mam się do czego przyczepić. Potem jednak pani doktor zrobiła coś dziwnego.
Fot. Thinkstock
Przysunęła nos do mojej pochwy, powiedziała: „Sprawdzimy jeszcze, jak z zapachem”, po czym… zaciągnęła się! Głośno i długo! I mówi: „Zapach okolic intymnych w porządku”.
Nie wiedziałam, jak mam się zachować. Najpierw chciało mi się śmiać, i to histerycznie. Potem miałam ochotę uciekać z tego fotela! Pierwszy raz w życiu przydarzyło mi się coś takiego. Lekarz powąchał moje krocze i po zapachu wydał osąd, czy ten wskazuje na infekcję, czy nie. Szczerze? Nigdy wcześniej nie spotkałam się z czymś takim.
Udałam, że wszystko jest OK. i szybko wyszłam z gabinetu. Jednego jestem pewna – już tam nie wrócę.
Fot. Thinkstock
Wstydziłam się opowiedzieć mamie o całym zajściu. Z koleżankami też nie pogadam, bo mnie wyśmieją i wszyscy znajomi się dowiedzą, co mnie spotkało.
Stwierdziłam, że najlepszym rozwiązaniem będzie napisanie anonimowego maila i prośba o jego publikację na łamach Papilota.
Błagam Was, dziewczyny. Napiszcie, czy zdarzyło Wam się kiedykolwiek coś podobnego u ginekologa. Mam mieszane uczucia, co do całej tej sytuacji. Może to ja jestem dziwna, a nie ta pani doktor.
Nie wiem sama, co o tym myśleć.
Czekam na Wasze opinie,
Beata*”
*Imię bohaterki artykułu na jej prośbę zostało zmienione.
Zobacz także: Wszystko, co chcesz (i powinnaś) wiedzieć o CYTOLOGII, ale boisz się zapytać