Jestem bardzo związana z Francją. Wiem, że moi pradziadkowie mieszkali kiedyś w Paryżu, sama studiuję filologię francuską, kilka razy wyjeżdżałam tam na różne wycieczki. Kocham ten język i kulturę. Nie wykluczam, że kiedyś się przeprowadzę, bo szczerze mówiąc, w Polsce nie widzę dla siebie przyszłości. Na razie jestem jednak tutaj. Tutaj zaszłam w ciążę, tutaj urodzę i tutaj przez jakiś czas będę wychowywała dziecko. A konkretnie, to córeczkę, bo już znam płeć.
Zastanawiamy się z partnerem nad imieniem dla niej. On nie ma specjalnych wymagań i sugestii. Ja mam coś zaproponować i jeśli jemu się spodoba, to sprawa załatwiona. W pierwszej kolejności brałam pod uwagę takie typowo polskie i trochę staroświeckie. Te nowoczesne w ogóle mi się nie podobają. A potem pomyślałam - może wybrać coś z francuskich imion? Ładnie brzmią i byłoby to przyszłościowy wybór.
Partner nie mówi nie i pewnie bym go przekonała. Tylko sama biję się z myślami. Mało który Polak potrafi czytać po francusku, a tamte imiona wymagają prawidłowej wymowy. Po głowie chodzi mi np. Brigitte, Candice, Geneviève, Charlène… Myślę, ze jedno z tych czterech byłoby dobre. Z mojej perspektywy, ale czy nie utrudnię tym życia dziecku i ludziom wokół niego? Brigitte może jeszcze wiadomo jak wymawiać, ale pozostałe nie są takie oczywiste.
Jeśli faktycznie się przeniesiemy do Francji, to będzie jak znalazł. Ale jeśli nie? Na tym etapie nie umiem przewidzieć, co przyniesie życie. Może jakimś cudem zrobimy tutaj kariery i żal będzie wyjeżdżać. Imię pozostanie… Co o tym myślicie? Za duże ryzyko?
Emilia