Prostytucja wśród mężczyzn nie jest częstym zjawiskiem, jednak w XXI wieku, gdzie nie ma czasu na uczucia, a jest jedynie pęd za karierą, coraz więcej panów odgrywa za pieniądze rolę partnerów.
Krzysztof (42 lata), którego historię opisała „Gazeta Wyborcza”, zaczął karierę jako pan do towarzystwa przypadkowo. Pracując w banku (ma wykształcenie ekonomiczne), poznał o 12 lat starszą kobietę. Była bogata, obsypywała go prezentami i dawała pieniądze na zakupy. Takie łatwe życie szybko go wciągnęło i zajął się tym profesjonalnie.
Stworzył własny cennik, wyjście do kina - 100 złotych, seks - 500 zł. Jednak, jak sam mówi, zazwyczaj dostaje więcej. Panie cenią sobie jego usługi.
„Te, z którymi się spotykałem, miały praktycznie wszystko. Piękne domy, samochody, dobrze prosperujące firmy, ale brakowało im miłości. Czuły się niekochane. No i są zubożone w sferze seksualnej”.
Do swojej pracy dorobił teorię - jest dobrym samarytaninem, który pomaga kobietom i je uszczęśliwia:
„Jest tyle nieszczęśliwych kobiet, którym mogę pomóc. To sprawia mi przyjemność. Ale czekam na prawdziwą miłość, wierzę, że kiedyś się zjawi”.
Panowie z tej branży mówią o sobie "mężczyźni do towarzystwa" i nie chcą być traktowani jak prostytutki. Ich rola nie ogranicza się tylko do seksu, często występują u boku bogatych pań jako ich partnerzy, kochankowie, narzeczeni i grają rolę czułych towarzyszy. Kobiety sukcesu płacą im, aby nie wyglądać w oczach otoczenia na samotne.
Zobacz także:
Tak zarabiają polskie studentki!
Wasze listy: „Czy powiedzieć mężowi, że jestem prostytutką?”
Joanna Martel