Wywiad: „Gdy mój tata był pijany, ogarniała go dzika żądza seksu!”

Wywiadu Papilotowi udzieliła Halszka Opfer, autorka „Kato-Tata. Nie-Pamiętnik”, wspomnień dziewczynki molestowanej i wykorzystywanej przez ojca.
Wywiad: „Gdy mój tata był pijany, ogarniała go dzika żądza seksu!”
21.03.2009

Książka Halszki Opfer, „Kato-Tata. Nie-pamiętnik”, opisuje doświadczenie kobiety, która od najmłodszych lat była molestowana seksualnie. Jej drastyczne wspomnienia łamią tematy tabu. Pisze i mówi wprost o tragediach, które dzieją się w wielu polskich domach.

Udało nam się porozmawiać z autorką tej przerażającej relacji z życia ofiary własnego ojca. Przeczytajcie wywiad z Halszką Opfer, która wbrew rodzinie opisała jej wszystkie najbrudniejsze sekrety.

Karol Chmielewski: Niedawno do księgarń w Polsce trafiła Pani książka „Kato- tata. Nie pamiętnik”. Jaki jest odbiór Pani wspomnień?

Halszka Opfer: Po wydaniu książki spotkałam się z dwiema odmiennymi reakcjami. Pierwsza to taka, że moja książka wzbudziła wielkie emocje, ponieważ w zasadzie nie ma w Polsce zbyt wiele literatury na temat molestowania dzieci. A jeśli jest, to nie ma tam aż tak drastycznych scen. Słowo "molestowanie" zawsze było dla mnie wyrazem zbyt delikatnym. Raczej kojarzyło się z tak zwanym "złym dotykiem", a to nie oddaje dramatu, jaki przeżywa dziecko. Starałam się dokładnie opisać nie tylko samo molestowanie, ale także moje związane z tym odczucia i emocje. Czytelnicy byli oburzeni postawą moich rodziców. Wstrząśnięci tym, że można swoim dzieciom zgotować piekło i nie ponieść w związku z tym żadnych konsekwencji. Bałam się wydać książkę pod moim nazwiskiem, ponieważ bywa tak, że nie myśli się o pomocy ofierze, a raczej koncentruje się na sprawcy, któremu niestety często się współczuje. Było mi bardzo miło, kiedy dowiadywałam się, że zrobiłam wspaniałą rzecz, pisząc książkę, gdyż być może pomoże ona ofiarom przemocy seksualnej, ale także alkoholizmu, przemocy fizycznej i psychicznej.

Druga reakcja, z jaką się spotkałam, to potępienie, że zostawiłam córkę samą z ojcem oprawcą. Wielu czytelników nie potrafi zrozumieć, dlaczego tak postąpiłam. W tamtym okresie ojciec bardzo się zmienił. Odnosiłam wrażenie, że on się staje ojcem, jakiego zawsze chciałam mieć - normalnym, troskliwym, czułym. Sukcesywnie nabierałam zaufania, którego tak bardzo mi brakowało. Zaczęłam powoli wierzyć (być może dlatego, że tak bardzo chciałam uwierzyć), myślałam, że zmądrzał, zaczęłam odsuwać podejrzenia na bok. Zachowanie ojca nigdy wcześniej nie przypominało normalności, tak więc po tej szczypcie dobrych słów, prawidłowych gestów, braku naruszania granic naszej seksualności, które zawsze były naruszane, moja czujność została uśpiona! Dałam się oszukać i omamić tym wszystkim, co okazało się być tylko na pokaz. Wówczas nie wiedziałam tego, co wiem dzisiaj - że pedofil zawsze pozostanie pedofilem! Nie sądziłam, że jego zboczone skłonności odezwą się, kiedy zostanie sam na sam z moją Tamarą. Kiedy dowiedziałam się, co zaszło, przeżyłam szok, ocknęłam się na nowo. Pomyślałam sobie, że gdybym była wtedy w pobliżu, chyba bym go zabiła.

Był to dla mnie kubeł zimnej wody. Poczułam, jak całe moje nastawienie do ojca zmieniło się nieodwracalnie - na zawsze! Nękały mnie wyrzuty sumienia, jak mogłam dać się tak zwieść. Dopiero to zajście i poczucie winy skłoniły mnie do pracy nad sobą oraz do napisania tej książki. Szkoda, że zajęło mi 16 lat, zanim się odważyłam to zrobić.

K.Ch.: Czy łatwo było ją wydać?

H.O.: Pewnego razu prezes mojego wydawnictwa zaprosił mnie oraz moją przyjaciółkę, która redagowała tę książkę, do Warszawy. Podczas rozmowy, pan prezes powiedział, iż odbyło się zebranie w sprawie jej wydania. Większość członków nie poparła publikacji mojej historii, gdyż według nich była zbyt drastyczna i pełna okrucieństwa, co odbierało jej autentyczność. Moja przyjaciółka przypomniała o aferze, jaka wybuchła przed miesiącem w Austrii, w której ojciec gwałcił swoją córkę przez dwadzieścia lat. Przetrzymywał ją w specjalnie wybudowanym przez siebie bunkrze. Miał z nią kilkoro dzieci. Matka o wszystkim wiedziała. Pan wydawca zgodził się z argumentacją. Poza tym dodał, że on, jako jedyny, sprzeciwił się i oznajmił, że książkę chce wydać na sto pięćdziesiąt procent. Także ostateczna decyzja należała już do niego. I tak książka została wydana.

K.Ch.: Wiadomo, że do napisania wspomnień bardzo długo przygotowywała się Pani psychicznie, przeszła Pani przez długą terapię. Czy "Kato-Tata" ma spełniać rolę katharsis, czy jest może rozliczeniem się z przeszłością lub zamknięciem pewnego rozdziału i rozpoczęciem nowego życia?

H.O.: "Kato-Tata" w moim przypadku nie spełnia roli katharsis. Nie uważam, abym kiedykolwiek mogła doznać oczyszczenia. Uczucie brudu oraz wstydu nie opuszczało mnie tyle lat i nadal nie opuszcza. Nie uważam, abym nagle przeszła cudowną metamorfozę. Raczej musiałabym narodzić się na nowo. Nie potrafię do końca rozliczyć się z przeszłością. Ma na moje obecne życie większy wpływ niż teraźniejszość. Ciągle próbuję coś zmienić, ulepszyć. Często niestety nie są to najtrafniejsze decyzje, gdyż nie zawsze udaje mi się pozbyć łatki ofiary. Mam jednak świadomość, że gdyby nie pomoc psychologiczna, to moje życiowe decyzje byłyby dużo gorsze.

Wiele osób z mojej książki już nie żyje, a ci, którzy żyją, nie chcą ze mną o przeszłości rozmawiać. Uważają, że powinnam tacie wybaczyć, zapomnieć. Dziwią się, że on nie żyje, a ja wciąż się go czepiam, zamiast zostawić umarłego w spokoju. Ale wybaczyłam, bo tego potrzebowałam. Jednak zapomnieć nie jestem w stanie.

Ta książka jest raczej zamknięciem pewnego rozdziału mojego życia. Gdy po raz pierwszy trzymałam ją w rękach, miałam mieszane uczucia. Bałam się ją otworzyć. Gdy w końcu się odważyłam, przeczytałam jednym tchem. Wracałam do niej codziennie, przez kilka tygodni. Zawsze towarzyszyły temu ogromne emocje.

Potem sięgałam do niej trochę rzadziej. Emocje były coraz słabsze. Mam nadzieję, że nadejdzie taki dzień, kiedy odłożę ją na półkę i wtedy będzie to znaczyło, że zamykam za sobą tamten rozdział, zaczynam nowe życie.

K.Ch.: W jakim wieku uświadomiła Pani sobie, że to, co robi Pani ojciec, jest złe i inni tatusiowie tak nie postępują?

H.O.: Nastąpiło to wtedy, gdy byłam nastoletnią dziewczyną. Miał miejsce incydent, który uświadomił mi, że to, co robi tatuś, nie jest normalne. Pewnego dnia przyszła do mnie koleżanka. Chodziłyśmy do jednej klasy. Miała mnie po drodze, to po mnie przychodziła. Zawsze tak się umawiałyśmy. Ale tego dnia, nie mogąc się jej doczekać, poszłam sama. Tato dzień wcześniej ostro popił i nie zdążył jeszcze całkowicie wytrzeźwieć. Gdy był pijany, ogarniała go dzika żądza seksu.

Koleżanka zadzwoniła do mieszkania. Tata otworzył gwałtownie drzwi i zaczął ją wciągać na siłę do środka, jednocześnie całując w usta. Wystraszona zaczęła się wyrywać i krzyczeć. Momentalnie wytrzeźwiał i wypuścił swoją niedoszłą ofiarę.

Tego dnia oburzona koleżanka opowiadała innym dziewczynom, że mam ojca zboczeńca, który omal jej nie zgwałcił. Wtedy pierwszy raz dotarło do mnie, że to, co on robi, jest nienormalne. Niestety, mama mnie w tym nie utwierdziła, bo jak tylko jej wspomniałam o koleżance, to skończyło się na delikatnym zwróceniu mu uwagi. mama bardziej dbała o to, aby go nie stresować. Ten incydent niestety niewiele mi pomógł. Nie miałam jeszcze wtedy siły, aby mu się sprzeciwić.

K.Ch.: Czy bierność matki wpłynęła na Pani relacje z nią?

H.O.: Próbowałam wielokrotnie rozmawiać z nią na ten temat. Niestety, często zasłaniała się niepamięcią. Bardzo się zdziwiła, że coś takiego działo się w naszym domu. Jednak, gdy przypominałam jej sytuacje, w których skarżyliśmy się na pedofilskie zachowania taty, wtedy się denerwowała. Dlatego mam świadomość tego, że musiała pamiętać, gdy sygnalizowaliśmy, że podglądał nas w czasie kąpieli. Robił to zawsze, gdy tylko był w domu. Mówiliśmy jej na bieżąco, jak nas codziennie podszczypywał i łapał za piersi. mama nie tylko dostawała amnezji, lecz wpadała w złość, oskarżając mnie, że wykańczam ją nerwowo i przeze mnie będzie na pewno chora. Wszystkie rozmowy na ten temat kończyły się awanturami. Zrozumiałam, że i tak nic nie osiągnę - to nie miało sensu. Ograniczyłam nasze kontakty do minimum.

K.Ch.: Czy istnieje szansa na uchronienie dzieci przed molestowaniem?

H.O.: Na pewno nie jesteśmy w stanie uchronić wszystkich dzieci przed wykorzystywaniem seksualnym. Długo się zastanawiałam, jak można zminimalizować wszelkiego rodzaju okrucieństwa wobec dzieci. Wydaje mi się, że dobrym pomysłem byłoby wprowadzenie do szkół podstawowych pogadanek z psychologiem, który uświadamiałby dzieciom ich prawa do obrony przed przemocą. A także uczył każde dziecko nakreślania granic nietykalności zarówno fizycznej, jak i psychicznej. dziecko od samego początku powinno wiedzieć, że MA PRAWO SIĘ BRONIĆ - NAWET PRZED RODZICAMI.

K.Ch.: Ostatnio przez media przelała się fala dyskusji na temat form walki z pedofilią. Pojawił się pomysł kastracji chemicznej. Więcej mówi się o pomocy tym ludziom oraz leczeniu ich, a pomija się ofiarę i jej psychikę. Czy zgodzi się Pani z tym poglądem?

H.O.: Uważam, że pomysł chemicznej kastracji jest bardzo dobry. Tak jak wspomniałam wcześniej, pedofil zawsze pozostanie pedofilem. Musiałby przejść terapię, która i tak nie zagwarantuje, że on tego więcej nie zrobi. Więzienie też nic nie daje, gdyż po wyjściu z niego pedofil czeka na kolejną okazję. Nasze władze powinny zająć się tym problemem na poważnie i zacząć w końcu działać.

Rzeczywiście, ostatnio dużo się mówi o leczeniu pedofilów. W porównaniu do ofiar - o wiele za dużo. Szkoda, że ofiary bardzo często zostają pominięte, bo niestety i tak bywa. Jednym z powodów jest to, że nie wszyscy psychologowie są w stanie pomóc takiej ofierze. Dzieje się tak, bo nie każdy psycholog jest fachowcem w swojej dziedzinie. Skoro nie każdy jest w stanie rozpoznać dziecko molestowane, to cóż dopiero mówić o pomocy!

Ja z pomocy psychologicznej korzystałam kilkanaście lat i wiem z własnego doświadczenia, że nie każdy był mi w stanie pomóc. Nie rezygnowałam, tylko szukałam, aż trafiłam na właściwe osoby. Chciałabym wspomnieć o Ośrodkach Interwencji Kryzysowej. Tam pracują wysoko wykwalifikowani ludzie, którzy są w stanie pomóc ofiarom wszelkiej przemocy. Takie ośrodki znajdują się w większych miastach.

K.Ch.: Rodzina podobno się od Pani odwróciła po wydaniu książki?

H.O.: Pierwszy dowiedział się mój brat. Był tym faktem przerażony. Często do mnie dzwonił i prosił, abym zrezygnowała. Z początku próbowałam mu tłumaczyć, dlaczego to robię, ale nie dawało to efektu. Później przestał prosić i zaczął mnie szantażować, mówiąc, że zniszczę przyszłość i karierę jego dzieciom. Ale ja byłam już zdecydowana i nic nie było w stanie mnie od tego odciągnąć. Ostatni raz rozmawialiśmy o tym dzień po pogrzebie taty. Oficjalnym tonem oznajmił mi, że powinnam zostawić tatę w spokoju, ponieważ w dniu jego pogrzebu przysiągł mu, że moja książka nie zostanie opublikowana.

Na wieść o obietnicy brata bardzo się oburzyłam, gdyż to ja byłam molestowana - nie on i to ja piszę książkę, nie on. Zrozumiałam, że powinnam zerwać z nim kontakt, bo w przeciwnym razie wspomnienia się nie ukażą.

mama dowiedziała się od brata. Pewnego razu zadzwoniła do mnie i powiedziała, że nie życzy sobie, abym pisała o naszej rodzinie i tym samym przynosiła jej wstyd. Natomiast moja siostra zrozumiała i utwierdzała mnie w tym, że powinnam wydać tę książkę. Probowała przekonać brata, że taka lektura jest potrzebna, bo może pomóc takim osobom jak my. Niestety, nie zrozumiał.

K.Ch.: Jak można rozpoznać, że dziecko jest molestowane?

H.O.: To nie jest takie proste. Nie można rozpoznać dziecka tylko molestowanego. Ale można zauważyć po jego zachowaniu, że w domu panuje przemoc - niekoniecznie seksualna. dziecko zachowuje się inaczej niż reszta jego rówieśników - jest zakompleksione, ma niskie poczucie wartości, jest skryte i trzyma się na uboczu, jakby chciało ukryć się razem ze swoją tajemnicą. Nie ma przyjaciół, gorzej się uczy, ma problemy z koncentracją. Czuje się zagrożone, a jednocześnie ulega osobom o silniejszej psychice. Pozwala sobą pogardzać i rządzić, gdyż nie ma swego zdania. Nie potrafi się bronić.

K.Ch.: Od czasu, gdy była Pani molestowana, minęło przeszło kilkadziesiąt lat. Czy teraz jest łatwiej mówić o molestowaniu i łatwiej znaleźć pomoc?

H.O.: Za czasów mojego dzieciństwa o pomocy nie było mowy. Kiedyś odważyłam się i opowiedziałam nauczycielce o alkoholizmie taty oraz awanturach. O molestowaniu nie miałam odwagi. Całe szczęście, bo po kilku dniach ta sama nauczycielka okazała mi pogardę. Była to dla mnie nauczka. Już nigdy więcej nie zwróciłam się do nikogo o pomoc. Wtedy nie było za wielu psychologów, a ci, którzy byli, nie interesowali się molestowaniem dzieci, ponieważ był to temat tabu. Rodzina w tamtych czasach była świętością. Nikt z zewnątrz nie miał prawa wtrącać się w jej sprawy. Ale ja bardzo chciałam pomocy.

Postanowiłam poszukać jej u Boga. Chodziłam codziennie do kościoła i na lekcje religii. Niestety, ksiądz okazał się tak samo zdegenerowany i zepsuty, jak mój tatuś. Zrozumiałam, że na nikogo nie mogę liczyć i muszę sobie radzić sama. A ponieważ jako małe dziecko nie potrafiłam, uciekałam w świat bajek oraz filmów. Wymyśliłam sobie przyjaciółkę, która brała moje upokorzenia na siebie. To mi pomagało przetrwać.

Teraz na pewno jest o wiele łatwiej. Przede wszystkim mówi się o tym głośno w mediach. ludzie mają świadomość, że takie rzeczy się dzieją i to coraz częściej. Nie tylko w rodzinach patologicznych, ale także w tak zwanych porządnych domach. Obecnie każda taka sprawa jest nagłaśniana. Poza tym dostępny jest telefon, tak zwana niebieska linia dla osób, które potrzebują pomocy. Koszty tych rozmów są niewielkie. W każdej szkole podstawowej jest psycholog. Każde dziecko może się do takiej osoby zwrócić. Rodzina nie jest już instytucją nietykalną. Wystarczy zacząć mówić o problemie i wtedy można znaleźć pomoc.

K.Ch.: Jaka powinna być reakcja, gdy zauważy się, że dziecko jest molestowane?

H.O.: Reakcja powinna być natychmiastowa. Przede wszystkim trzeba odizolować pedofila. dziecko powinno się znaleźć pod opieką psychologa. Sprawa powinna być dokładnie zbadana - czy Matka była świadoma tego, co działo się w rodzinie, czy też nie. Niestety, często bywa i tak, że matki są doskonale zorientowane, co dzieje się w czterech ścianach ich domów. Odpowiednie instytucje (typu opieka społeczna) powinny stale obserwować taką rodzinę. Nie może w żadnym wypadku dojść do sytuacji (co często jeszcze się zdarza), że różne instytucje mają nadzór nad rodziną, a jednak dochodzi tam do tragedii.

W szkole nauczyciele także powinni uważnie obserwować dzieci. Jak się zachowują, czy mają dobry kontakt z rówieśnikami. Jeśli nie, powinni dociekać, dlaczego tak jest.

K.Ch.: W Polsce panuje niedobry zwyczaj zamykania problemów za drzwiami domu. Co tam się dzieje - tam zostaje. To chyba pierwszy problem, którego przezwyciężenie pomogłoby w walce z molestowaniem dzieci?

H.O.: Wspomniałam wcześniej, że rodzina nie jest już taką świętością jak kiedyś. Jednak nie wszędzie jeszcze tak jest. Dlatego dużo dobrego mogą zrobić sąsiedzi, gdy nie będą zamykać oczu i uszu na to, co dzieje się za ścianą. Często bywa, że wolą być głusi i ślepi na cudze nieszczęścia. Boją się, że czyjeś problemy staną się ich problemami. Nie chcą też mieć zatargów z sąsiadami.

Powinniśmy być wrażliwsi i reagować, gdy za ścianą słyszymy awantury oraz płacz dzieci. Pamiętam, kiedy nasz tata się awanturował. Gdyby wtedy zareagował sąsiad lub ktoś znajomy, to nasze życie pewnie by wyglądało inaczej. Dlatego ja zawsze reagowałam na krzywdę dzieci. Pamiętam, gdy mieszkałam w bloku. Nasz sąsiad często się upijał. Wszczynał wtedy potworne awantury. Słyszałam przeraźliwy krzyk jego żony i dziecka. Pomimo że bardzo się go bałam, to zawsze dzwoniłam na policję.

K.Ch.: Z badań wynika, że 12% mężczyzn i 16% kobiet przyznało się, iż w dzieciństwie wykorzystywano ich seksualnie. Czy według Pani to realne liczby, czy część ofiar nawet anonimowo wstydzi się mówić o swoim dramacie?

H.O.: Absolutnie nie zgadzam sie z tymi danymi. One nie są prawdziwe. Wiem to z własnego doświadczenia. Gdyby ktoś zapytał mnie szesnaście lat temu, nawet anonimowo, na pewno nie powiedziałabym prawdy. I nie dlatego, że prawda wyszłaby na jaw, ale dlatego, że o takich sprawach ofiara nie powie - za bardzo się boi i wstydzi. Gdyby nie to, że tata molestował moją córkę, gdy miała osiem lat, to milczałabym do dzisiaj.

Uważam, że skala molestowania seksualnego dzieci jest ogromna. Obecnie przebywam w Anglii. Mieszkam u koleżanki mojej córki, która ma narzeczonego Turka. Gdy powiedziałam jej, o czym napisałam książkę, to zwierzyła mi się, że od ósmego roku życia była molestowana przez ojca. Gdy o książce dowiedział się jej narzeczony, to zszokował mnie wiadomością, że jako dziesięciolatek także był wykorzystywany przez swoją sąsiadkę, która podstępem ściągnęła go do swojego domu. Trwało to kilka lat. A moja córka mieszka na stałe w Anglii i także ma narzeczonego. Chodzą ze sobą kilka lat. Niedawno zwierzył się jej, że w wieku sześciu lat został zgwałcony kilkakrotnie przez mężczyznę, który pracował jako niania. W pracy także dowiedziałam się o dwóch przypadkach molestowania w rodzinie koleżanek. Jedną gwałcił rodzony brat. Urodziła jego dziecko w wieku czternastu lat. Rodzina całe życie uważała, że sprowokowała brata! dziecko oddali do adopcji. Ten brat z czasem zachorował i został inwalidą. Wówczas siostra zdecydowała się nim opiekować. Widocznie było to ponad jej siły. Umarła w zeszłym roku, w wieku czterdziestu pięciu lat. Inną koleżankę córki ojciec gwałcił regularnie. Dwa tygodnie temu dowiedziałam się, że podczas awantury dźgnęła nożem swojego męża. Konsekwencje, jakie ponoszą te ofiary, są przerażające.

Wspominam o tych przypadkach dlatego, że osoby krzywdzone i wykorzystywane, wiedząc o mojej książce, mają odwagę otworzyć się przede mną. Z jednej strony cieszy mnie, że mogą w końcu po raz PIERWSZY przemówić. A z drugiej - jestem przerażona ogromem tych nieszczęść. Chcę również zwrócić uwagę, że osoby molestowane w dzieciństwie będą ponosić poważne konsekwencje w wieku dorosłym. Zostają same ze swoim nieszczęściem. Można im pomóc, ale nie stanie się tak, jeśli ofiary nie zaczną mówić, krzyczeć...

Jeśli macie podobne problemy, a nie wiecie, jak o nich powiedzieć i potrzebujecie pomocy, uruchomiliśmy specjalny adres mailowy: zlydotyk(at)papilot.pl, pod którym Halszka Opfer będzie odpowiadała na Wasze wiadomości.

Możecie też zadzwonić na niebieską linię: (0-22) 668-70-00.

Wywiad z Halszką Opfer jest własnością Papilot.pl, kopiowanie bez zgody redakcji zabronione.

Polecane wideo

Komentarze (202)
Ocena: 4.98 / 5
gość (Ocena: 1) 15.05.2019 16:22
Czego się nie robi, aby zaistnieć. Książki, sztuki, robienie wszystkiego, aby film powstał...
odpowiedz
Kaśka (Ocena: 5) 29.01.2017 14:33
Chrzanić ludzi, ktorzy udają, że nic sie nie dzieje, kiedy dziecku dzieje się krzywda. I chrzanić rodzinę, ktora wstydu dopatruje się w mówieniu prawdy, a nie widzi jej w postępowaniu pedofila-rodzica. Drogie dzieciaki - nikt nie ma prawa Wami pomiatać ani przekraczać Waszych granic. Tyle w temacie. Łapy od Was precz. Czasami lepiej pojsc od razu na policję, niż skarżyć się rodzinie. I tak nie zrozumieją....
odpowiedz
majoga (Ocena: 5) 11.10.2016 16:25
Dziś widziałam tę książkę w księgarni. Nie odważyłam się jej otworzyć. Może kiedy skończę terapię, to znajdę sobie siłę, żeby ją przeczytać. Kiedy mnie to spotkało miałam 7 lat. To nie był mój ojciec - ten był tylko alkoholikiem i oprawcą, ale nie pedofilem. Najpierw molestował mnie starszy o 10 lat kuzyn, a kilka dni później zgwałcił mnie w śmierdzącej ciemnej piwnicy obcy mężczyzna. Do dziś pamiętam swoje dłonie, które rozpaczliwie próbowały łapać się poręczy, gdy ciągnął mnie w tę ciemność. Pamiętam i jestem sama ze swoją pamięcią, bo moja rodzina od kilkudziesięciu lat udaje, że wtedy nic się nie wydarzyło.
odpowiedz
ot (Ocena: 5) 31.03.2016 04:15
Tylko te fragmenty dotyczące księży i te, w których opisane zostały dokładnie sposoby gwałtu? A ofiary kazirodztwa, jeżeli już się otwarcie przyznają, to rzadko ze szczegółami opisują coś, co o czym chciałyby zapomnieć. Brak zaufania do ludzi i wstyd wyniesiony z dzieciństwa zawsze gdzieś w nich będzie. Nic dziwnego, że ta książka tak szokuje. Zwłaszcza ludzi, którzy nie mają czasu na przeczytanie całej książki i wstawianie przecinków, bo marnują go na 4 kropki i tłumaczenie sobie czegoś, czego po prostu nie mogą pojąć, w jak najwygodniejszy dla siebie sposób, czyli w tym przypadku zarzucając autorce zmyślenie całej historii dla zarobku.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 30.05.2015 14:09
nic...nic niepowiem wole gorzkie slwa zachowac dla siebie ..gdyby to byl ojciec mojej siostry to ...cenzura i tego by nie wydrukowala pozdrawiam halszka jestem z toba ..maly01
odpowiedz

Polecane dla Ciebie