Marzy mi się prawdziwy Vuitton. Myślałam, że wyproszę taką torebkę na osiemnastkę, ale chyba się na to nie zanosi. Nikt mi nie kupi prezentu za kilka tysięcy. Nawet najmniejszy i najtańszy model to ze dwa kafle... Biedna licealistka to sobie może najwyżej pooglądać zdjęcia w necie. Zebrałam co prawda kilkaset złotych, ale do celu daleko. Ale w sumie zaczęłam się zastanawiać, czy to ma sens. LV pragnę dalej, ale może może wziąć sobie coś podobnego i tańszego?
Siostra mojej koleżanki sprzedaje takie rzeczy i bardzo sobie chwali. Sama myślałam, że jest jakaś nadziana, bo ciągle ma na sobie markowe buty i torebki. Trzeba być jakimś ekspertem, żeby się zorientować, że to nie są oryginały. A przynajmniej można takie coś mieć za 2-3 stówki. Spełnienie marzeń to to nie jest, ale jak mi się znudzi jedna, to kupię drugą. Co o tym myślicie?
Ciągle czytam, że jakaś gwiazda miała na sobie podróbkę, ale co z tego? Jak projektanci chcą za jedna rzecz więcej, niż się w PL zarabia przez miesiąc, to co się dziwić? Nikt normalny nie zobaczy, że kupiłam torebkę nie za 4 tysiące, ale 400 złotych. Tylko mi nie mówcie, że to nielegalne, bo jak firmy kradną od siebie pomysły, to nikt nie robi wielkiego halo.
Kupić sobie taką tańszą? Jak tego nie zrobię, to wcale mi nie przejdzie i wreszcie naprawdę uzbieram tych kilka tysięcy i to zrobię. Nie wiem tylko, czy to ma sens. Tą od koleżanki mogę mieć już dzisiaj.
Jagoda