W sierpniu biorę ślub i właśnie kończę planowanie mojego stroju. Suknia już prawie gotowa (klasyczna, na kole, z delikatnym gorsecikiem i długim welonem), ale nadal myślę o butach. Od dzieciństwa nie znoszę białych pantofelków, nawet na komunię chciałam mieć inne! Wtedy mama zmusiła mnie do okropnych, śnieżnobiałych lakierków, ale tym razem nie dam sobie nic wmówić. Mój ślub, moje buty, moja decyzja, wiadomo.
Ja marzę o czymś w rodzaju pomarańcz, czerwień albo róż – kolor dopasowany do bukietu. Jeszcze się ostatecznie nie zdecydowałam, ale będę wybierać spośród tych trzech odcieni. Wydaje mi się, że to fajna opcja: biała sukienka księżniczki i kolorowe pantofelki.
Moja mama, przyszła teściowa, a co najważniejsze – mój narzeczony – nie są jednak zachwyceni tym pomysłem. Uważają, że takie buty będą źle wyglądać na zdjęciach i że to nie wypada. Jako alternatywę dają mi beż. Jednak ja sama nie wiem… Nastawiłam się już na takie małe kolorystyczne szaleństwo i naprawdę nie uważam, by była to jakaś szczególna przesada. Z drugiej strony może rzeczywiście: za parę lat mi się odmieni i będę żałować szpilek w krwistym kolorze…?
Poproszę więc o poradę: TAK czy NIE?