Może jestem dziwna, ale zwracam ogromną uwagę na wygląd mężczyzny. Zawsze spotykałam się z przystojniakami i jest mi z tym dobrze. Wiem, że liczy się wnętrze, ale ładne opakowanie chyba nie zaszkodzi? Miałam szczęście, że wszyscy byli atrakcyjni i mieli coś w głowie. Mój aktualny facet też taki jest. To nie żaden wychudzony laluś, ale prawdziwy samiec z gęstym zarostem, wydatną szczęką, umięśnionym ciałem. Na dodatek zarośniętym ciałem... Chciałabym go namówić, żeby był jeszcze fajniejszy i coś zrobił z tymi kłakami.
Zarost na twarzy uwielbiam, bo dodaje mu powagi i męskości. Gładka buźka to nie dla mnie. Jest mu z tym na rękę, bo nie lubi się golić. Raz na kilka dni skróci tylko brodę maszynką elektryczną i znowu wygląda to na zarost 2-3 dniowy. Z trudem namówiłam go do podgolenia włosów pod pachami. Miał takie krzaki, że aż wychodziły przez krótkie rękawki. Na zero nie chciał, więc dobre i to. Niedługo wyjeżdżamy do Egiptu, więc plażowaniu nie będzie końca. Chciałbym mieć przy sobie estetycznie wyglądającego faceta. Chętnie zerwałabym z niego to futro z klaty, ale on nie chce o tym słyszeć.
Mówi, że nie jest ciotą i włosy na brzuchu mu nie przeszkadzają. Klasyczny unik. Najlepiej wmawiać, że tylko homoseksualiści o siebie dbają. On jest naprawdę fajnie zbudowany i wyglądałby z gładką klatą bardzo dobrze! Teraz to raczej kaloryfer na którym suszy się stary sweter... Powiedział, że jeśli tak mi zależy to przejedzie maszynką elektryczną i skróci włosy o centymetr. Ale nie o to mi chodzi. Mnie się marzy gładziutka klata do której mogłabym się przytulać.
Słyszałam o profesjonalnej depilacji i nawet kupiłam już kupon na taką usługę. Wystarczy, że się odważy i wejdzie do tego gabinetu kosmetycznego. Podobno to wcale nie boli, bo to jakieś nowe lasery. On twierdzi, że robię z niego idiotę i za nic się na to nie zgodzi. Szkoda, że on recenzuje mój kolor włosów, opaleniznę, ubrania i dodatki. Często ma decydujące zdanie. Ja o jego klacie decydować nie mogę. Chyba go postraszę, że w takim razie znajdę sobie jakiegoś innego, gładkiego.
Nasz związek nie opiera się na wyglądzie, ale co mu szkodzi? Nie chce podobać się swojej dziewczynie? Korci mnie, żeby postawić ultimatum. Albo to zgolisz, albo nigdzie nie jedziemy. Chyba brzmi to jak desperacja, ale każdy ma jakieś fetysze. Jeśli mnie kocha, to mógłby zacisnąć zęby i zrobić co trzeba. Jestem pewna, że mu się to spodoba i kiedyś sam będzie się śmiał z futra, które na sobie nosił.
Wiem, że każdy lubi co innego, ale odbiegając od tych włosów – czy kobieta ma prawo tak wpływać na faceta? Oni ciągle nam wszystko dyktują, a mnie chodzi tylko o taką drobnostkę.
Gosia