Rozdanie świadectw maturalnych dopiero za 2 tygodnie, ale chyba czas przestać się oszukiwać. Nie popisałam się na tym egzaminie. Siedziałam nad książkami, ale to nie wystarczyło. Wiele pytań mnie zagięło, więc nie wiem jak można to dobrze zdać. Przerobiłam praktycznie cały materiał ze wszystkich przedmiotów, które zdawałam, a niektóre tematy zobaczyłam na oczy pierwszy raz na maturze! Może złe podręczniki nam wybrali nauczyciele? Jestem pewna, że o wielu rzeczach nigdy się nie uczyliśmy.
Spodziewam się kiepskiego wyniku. Mam nadzieję, że zdam, ale na więcej, niż 50 procent z polskiego nie liczę, matematyka pewnie 30-kilka procent, angielski może trochę lepiej, WOS zawaliłam totalnie, więc byle zaliczyć. Nie powiedziałam o tym rodzicom. Jak pytali, to mówiłam, że poszło nieźle i nie mają się o co martwić. Sama to sobie chyba wmawiałam. No, ale teraz trzeba trochę otrzeźwieć i pogodzić się z tym, że o uniwersytecie mogę raczej zapomnieć. Zastanawiam się, co zrobić, kiedy będę miała już te wyniki w ręce. Nie wyobrażam sobie, że pokażę je rodzicom.
Skończy się pewnie awanturą i pretensjami. Będą mi zarzucali, że w ogóle się nie uczyłam, a całe to moje siedzenie nad książkami to było udawanie. Dla nich to proste – poczytać, nauczyć się i zdać na max. Boję się, że z tego powodu będą na mnie źli i jeszcze odwołają mój wyjazd. Myśleli, że wszystko jest w porządku, więc zapłacili mi za wycieczkę do Włoch w sierpniu. Mam tam jechać z koleżanką.
Może nie pokazywać im tego świadectwa od razu po rozdaniu, tylko podać nieco wyższe wyniki? Czy oni w ogóle muszą je widzieć? Chyba powinnam coś wymyślić, że niby zostało w szkole albo od razu je zaniosłam na uczelnię... Kiedyś się wyda, że się nigdzie nie dostałam, ale przynajmniej będę miała chwilę spokoju. Na płatne studia zapiszę się spokojnie we wrześniu.
Zrobić tak?
Zosia