Niedawno powiedziałam rodzicom, że chciałabym się wyprowadzić. Skończyło się na potwornej awanturze. Wybiegłam z domu i wróciłam dopiero po kilku godzinach. Znowu wrzeszczeli, że chyba oszalałam, że jestem jeszcze dzieckiem i przewróciło mi się w głowie. Nie jestem na to gotowa, powinnam być im wdzięczna, że mnie utrzymują i mam o tym zapomnieć. No, ale rodzice tak mają. Zawsze traktują nas jak małe dzieci i nie widzą, że ich córeczka jest już kobietą. Zakochałam się i chcę z nim żyć. Czy to takie straszne?
Mój chłopak jest o kilka lat starszy ode mnie. Już pracuje i dalibyśmy sobie radę. Myślałam, że ewentualnie oni nas trochę wspomogą, bo w końcu jak nie będzie mnie w domu, to będą mniej wydawać. Przeliczyłam się. Zabronili wyprowadzki, o pomocy nie ma nawet mowy. Tylko, że ja się już praktycznie zdecydowałam. Myślę, że wiem, co robię. Może będą źli, ale kiedyś powinni mnie zrozumieć. Szkoda tylko, że zwykła przeprowadzka będzie dla nich ucieczką z domu.
Nie jestem gówniarą, która po kłótni ucieka gdzieś i nie wraca przez kilka dni. Przecież ja im wszystko wytłumaczyłam. Podam adres, powiem, żeby nas odwiedzili. Tata wrzeszczy, że jeśli to zrobię, to już nie będę jego córką. On wychował kogoś innego i skoro nie liczę się z ich zdaniem, to mogę o nich zapomnieć. Tylko tego mi brakowało. Nie dość, że życie na własną rękę będzie sporym wyzwaniem, to jeszcze mam się denerwować ich humorami.
Chyba mają mnie za smarkulę, której się wydaje, że jest dorosła. Ale ja naprawdę jestem dorosła. Nie tylko rocznikowo. Biorę za siebie odpowiedzialność. Myślałam, że mi w tym pomogą, ale jeśli nie, to bez łaski. Mimo wszystko będę ich kochać, chętnie zaproszę na obiad w naszym nowym mieszkaniu. Nie planuję rezygnować ze szkoły, więc nie wiem czego oni się boją. On mnie nie skrzywdzi.
Przecież i tak ze sobą współżyjemy, więc po co żyć w takim zakłamaniu. Im się wydaje, że jeśli jeszcze ze sobą nie mieszkamy, to kończy się na przytulankach. Zabezpieczamy się, nieplanowanego dziecka nie będzie, skończę liceum, znajdę pracę, pójdę na zaoczne studia. Takie są moje plany, ale oni nie chcą w ogóle tego słuchać. Potem stwierdzą, że uciekłam z domu. No tak, dla nich tak to może wyglądać, bo się sprzeciwiłam i zrobiłam wreszcie coś po swojemu.
Kiedyś wspólne życie 18-latki z facetem było czymś normalnym. W tym wieku to moja babcia rodziła moją mamę. Dzisiaj wielkie oburzenie. Mam ochotę postawić na swoim, ale dobrze się tak mówi... Jeśli oni naprawdę się ode mnie odwrócą?
Monika