Wiem, że wiara to indywidualna i prywatna sprawa każdego, ale zawsze uważałam moją przyjaciółkę za członka rodziny. Znamy się od lat, ona bywa u mnie w domu, ja u niej. Do tej pory nie miałyśmy przed sobą żadnych tajemnic. Do czasu, kiedy ona poznała nowego chłopaka i zupełnie się zmieniła. Kiedyś chodziłyśmy razem do kościoła, a teraz nie jest to już możliwe.
Śpiewałyśmy w chórze, chodziłyśmy na spotkania organizowane przez księży i byłyśmy blisko parafii. Z czasem ona zaczęła się od tego migać. A to godzina jej nie pasuje, a to się źle czuje. Przez miesiąc ani razu nie widziałam jej w kościele. Potem z dnia na dzień stwierdziła, że ona w to wszystko już nie wierzy, a ja to chyba jestem głupia, że daję się tak mamić. Takie są efekty jej związku z ateistą. Zwyczajnie namieszał jej w głowie. Zaraził ją.
Nie jestem pewna, jak to z nią jest, ale podejrzewam, że wcale nie chodzi o jej brak wiary. Człowiek nie tak łatwo się tego pozbywa, żeby z dnia na dzień twierdzić, że kościół to głupota i ściema. To chyba bardziej sposób na to, żeby przypodobać się chłopakowi. Bardzo jej na nim zależy, a wie, że on religii nie trawi.
Strasznie mi się to nie podoba. To oznaka słabości, żeby zmieniać swoje myślenie tylko ze względu na kogoś innego. Jak mu tak jej wiara nie pasowała, to po co się z nią wiązał? Powinien zaakceptować ją w całości, razem z jej religią! Jestem prawie pewna, że jak zerwą, to ona wróci do kościoła. I bardzo będzie żałowała tego, co wcześniej wygadywała. Zastanawiam się, jak jej pomóc i czy w ogóle coś w tej sprawie da się zrobić...
Już raz próbowałam z nią rozmawiać na ten temat, ale strasznie się zdenerwowała. Wiem dlaczego. Po prostu nie miała żadnych argumentów. Potwierdziła tym moje przypuszczenia, że chodzi wyłącznie o tego chłopaka, a nie jej prawdziwy światopogląd. Na razie dałam jej spokój, ale chyba powinnam zacząć działać.
Bardzo chciałabym ją namówić, żeby poszła ze mną w następną niedzielę do kościoła... Potem na próbę chóru, jakieś spotkanie w parafii. Dzięki temu zrozumie, że dużo straciła. A może się nie wtrącać i poczekać, aż sama zmądrzeje? Nie wiem już, co robić!
Kasia