Dobrych kilka miesięcy temu poznałam faceta. Okoliczności były dosyć niecodzienne, bo alkohol, autokar, pełno ludzi. On jakoś sobie mnie upatrzył i całą powrotną drogę przesiedzieliśmy razem spędzając czas na całowaniu, pieszczotach i rozmawianiu o naszych nieudanych związkach. Wymieniliśmy się numerami telefonów i od tamtej pory gadaliśmy niemalże non stop. Sama nie wiem kiedy zaczęło coś się psuć. A właściwie to dosyć dziwne określenie, bo z dnia na dzień nagle przestaliśmy się do siebie odzywać, jak gdyby skończyły nam się tematy do rozmów.
Po kilku tygodniach znów któreś z nas się odezwało pierwsze i po raz kolejny potrafiliśmy wymieniać smsy przez cały dzień i noc. Kilka razy padła propozycja spotkania, ale zawsze coś stawało nam na przeszkodzie. Pojawił się pewien problem. On trzyma się z pewną grupą osób, która mnie nie akceptuje. Wydaje mi się, że on trochę boi się zrobić jakiś krok, aby nasza znajomość jakoś się rozwinęła.
Mimo, że nie raz rozmawialiśmy o tym, że jesteśmy sobie bliscy i rozmawiamy ze sobą inaczej, niż zwykli znajomi. Teraz stosunek między mną a jego towarzystwem jeszcze bardziej się pogorszył, a on przestał już w ogóle się do mnie odzywać.
Wiem, że powinnam dać sobie spokój, radzi mi to też moja Mama czy przyjaciółka, ale ja naprawdę nie mogę przestać o nim myśleć i żałować, że nie przerodziło się to w coś większego. Ostatnio nawet sama się do niego odezwałam, ale nasza rozmowa ograniczyła się do pytania „co tam u Ciebie?”. Jest mi czasem ciężko, szczególnie kiedy wspominam nasze rozmowy. Boję się przyznać komuś o tym, bo wiem, że znów będą kazali mi zapomnieć, a ja najzwyczajniej w świecie nie mogę...
Weronika