Drogie Czytelniczki, wiecie o czym marzę? O normalnej rodzinie. Zazdroszczę wszystkim, którzy wychowują się w domu pełnym miłości, z rodzicami i rodzeństwem. Wsparcie najbliższych jest strasznie ważne i teraz dobrze to wiem. Sama tego nie zaznałam. Mój ojciec przez lata niszczył nasze życie. Najpierw zdradzał mamę na lewo i prawo, później zaczął pić, wreszcie doszło do rękoczynów. Codziennie drżałam, czy przypadkiem nie zrobi nam krzywdy. Wreszcie mama wzięła sprawy w swoje ręce.
Zgłosiła sprawę na policję, udało jej się go wymeldować i wreszcie miało być normalnie. Bałam się, że się zemści, podpali mieszkanie, zamorduje nas w pijackim amoku, ale nastała cisza. Zniknął gdzieś bez śladu. Myślałam nawet, że nie żyje. Zapił się, wpadł pod samochód, albo zadarł z kimś, z kim nie powinien. Dopiero po dwóch latach dostaliśmy pismo z jakieś kancelarii adwokackiej. On zrzekł się wszystkich praw do mieszkania, samochodu i wszystkiego, co było wspólne. Chyba się zmienił.
To był znak, że żyje. Na dodatek coś się w nim zmieniło. Kiedyś walczyłby o wszystko, byle uprzykrzyć nam życie, a teraz sam z siebie wszystko oddaje? Zadbał o to, żebyśmy nie miały potem problemów. Nawet to doceniłam. Dalej się nie odzywał, więc trudno było powiedzieć, co się z nim dzieje. Zupełnym przypadkiem, sprawdzając dokumenty w urzędach (musiałyśmy jeszcze załatwić kilka spraw majątkowych, mama chciała wreszcie złożyć pozew o rozwód itd.) trafiłam na jego aktualny adres. Pojechałam tam. Nie chciałam się z nim widzieć, ale zależało mi, żeby czegoś się o nim dowiedzieć.
Okazało się, że to piękny dom. Wszystko obserwowałam z oddali. Po godzinie na teren wjechał samochód. Prowadziła elegancka kobieta, na bocznym siedzeniu siedział tata, z tyłu jakaś dziewczynka. Ojciec wyglądał jak nigdy wcześniej. Całkowicie zdrowo. Musiał od dawna nie pić. Porządne spodnie, śnieżnobiała koszula, fajnie ostrzyżone włosy. Złapał za rękę dziewczynkę i weszli do domu. Najwyraźniej ma nową rodzinę i sam jest nowym człowiekiem. Chyba chciałabym go odzyskać.
Wiem, że wyrządził nam wiele krzywd i przez niego mam zmarnowane dzieciństwo. Mama cierpiała jeszcze bardziej. Ale to wciąż mój ojciec. Już nie grozi mi z jego strony żaden cios, ani wulgaryzm w moim kierunku. Chciałabym z nim porozmawiać. Kiedyś nie miałam nawet takiej okazji. Albo był zamroczony, albo wrzeszczał.Może na trzeźwo jest zupełnie innym, dobrym człowiekiem? Choroba odebrała mu rozum, to oczywiste, ale czy warto się z nim kontaktować?
Coraz bardziej chcę poznać mojego prawdziwego ojca. Nie tego okropnego pijaka, z którym miałam do czynienia. Tylko czy wypada mi się teraz odezwać, skoro on o to nie zabiega? Ma nową rodzinę, może wcale mnie nie potrzebuje.
Gośka