Nie mogę spokojnie spać od ostatniego weekendu. Wydarzyło się dla mnie coś strasznego. Nie wiem, co bym zrobiła na miejscu mojej koleżanki. Ona na szczęście zachowała się super i jestem jej za to wdzięczna. Ale wyrzuty sumienia pozostają i muszę coś z tym zrobić. Krótko mówiąc – przez moją nieuwagę jej telefon spadł z dużej wysokości i rozwalił się w drobny mak. Najgorsze, że to było bardzo drogie urządzenie.
Nie chodzi o to, że pękł ekran lub obudowa. Rozleciał się zupełnie na małe kawałeczki i nawet nie było czego zbierać. Wyjęła tylko kartę SIM i baterię, a resztę wrzuciła do kosza. Na pewno nie dało się tego naprawić. Jest mi z tym strasznie źle, bo sama nawet nie marzyłam o takim drogim telefonie, a co dopiero komuś go odkupić.
Koleżanka przyjęła to nawet spokojnie. Nie krzyczała na mnie i nie zrzuciła na mnie winy, chociaż wiadomo, że stało się to tylko i wyłącznie przeze mnie. Powiedziała, że to tylko rzecz i przecież nie będzie z tego powodu płakać. Ale mi się chce ryczeć, kiedy o tym pomyślę. Zrobiłam coś źle, to powinnam naprawić szkodę. Tylko jak?
Wiem, że marzyła o tym telefonie i długo na niego zbierała. Teraz mówi, że będzie używała jakiegoś starego i kiedyś może sobie kupi taki sam. Nic ode mnie nie chce, bo nie zrobiłam tego umyślnie, no i głupia rzecz nie może zaważyć na naszej znajomości. Jestem jej wdzięczna, ale czuję, że powinnam coś zrobić.
Ale co ja mogę? Sama mam telefon za 400 zł, na który też musiałam długo zbierać. Rodzice nie wyciągną nagle z kieszeni 2 tysięcy. Oni nawet nie wiedzą o tej sprawie, bo nie chcę ich martwić. Tylko, że ja czuję, że powinnam jej go odkupić. Albo przynajmniej się dołożyć, bo ona teraz przeze mnie cierpi. Mówi, że to nic takiego, ale widzę jak jest... Ja bym się na jej miejscu załamała.
Proszę o poradę, jak wyjść z tej sytuacji. To mnie naprawdę dobija!
Zuza