Pierwszy raz w życiu nie wiem co mam robić. Czekałam na ten moment wiele lat i kiedy wreszcie mam możliwości, to jednak coś mnie powstrzymuje. Chodzi o to, że dość późno się usamodzielniłam. Cały czas pracowałam, ale nie zarabiałam na tyle, by się wyprowadzić. Poza tym, było mi po prostu wygodnie. Mama chciała mnie mieć przy sobie. Zwłaszcza, że starsze rodzeństwo wyprowadziło się dość wcześnie. Od wielu lat żyją na swoim i tylko ja zostałam. Sama z mamą, bo tata zmarł dawno temu.
Teraz jest taki moment, że mam stałą pracę, zarabiam godnie i chciałabym zacząć prawdziwie dorosłe życie. Wynająć coś, płacić rachunki, samej sobie gotować, organizować czas, wracać kiedy mam na to ochotę. Z technicznego punktu widzenia to możliwe nawet jutro. Z praktycznego - chyba nie do końca… Czuję wyrzuty sumienia, kiedy pomyślę o zostawieniu mamy samej.
Ona ma trójkę dzieci, ale oczywiście największe dylematy spadają na najmłodsze. Siostra i brat od dawna są poza domem, więc w tej kwestii się nie liczą. To nie oni wyjdą na tych okropnych i złych, którzy porzucili mamę. Jako ostatnia mam najgorzej i powiem szczerze, że sobie z tym piętnem nie radzę. Wiem o czym marzę, ale wiem też, co wypada. Mnie samej robi się żal, kiedy pomyślę o tym, że mama będzie mieszkała sama. Poczuje się pewnie opuszczona i nieważna. Bez względu na to, że to nieprawda, bo wszyscy bardzo ją kochamy i chcemy być blisko niej.
Nie wiem, co dalej. Gdyby tata żył i byli dalej razem, to nawet bym się nie zastanawiała. Już znalazłam kilka fajnych ogłoszeń. Za tydzień pewnie bym się już przeprowadzała. I zaczęła żyć wreszcie po swojemu. A tak sytuacja jest trudna i czuję, że zostałam z tym sama. Rodzeństwo nie ma takich dylematów. Nie mam o to do nich żalu, ale dla mnie to niesprawiedliwe. Najdłużej byłam z mamą i czy to źle, że wreszcie chcę poczuć się niezależna?
Komukolwiek nie mówię o swoich planach, to zaraz słyszę „a co na to mama?”, „zostawisz ją samą?”, „zrobisz jej coś takiego?”. Od razu czuję się winna. A moim największym przewinieniem jest to, że mam 28 lat i chcę żyć jak inni w moim wieku… Po swojemu.
Nawet jej jeszcze o tym nie wspominałam. Znam ją i na pewno powie, że mnie popiera. Ale czy nie będzie jej przykro? Pewnie poczuje się źle, bo kto by chciał na stare lata zostawać sam. Nawet nie wspominam o kwestii pieniędzy. Inaczej się żyje, jak dwie osoby utrzymują dom. Czy ona sama podoła?
Zamiast się cieszyć, to mnie ogarnia przerażenie…
Iza