Jak znam niektórych ludzi w moim wieku, to pewnie wyjdę na kosmitkę. Mam 17 lat i przyrzekam, że nigdy w życiu nie piłam alkoholu. Może jeden jedyny raz w czasie ostatniego Sylwestra, kiedy dostałam do ręki kieliszek szampana. To było nawet dobre, ale uważam, że procenty nie są mi do niczego potrzebne. Nie wyobrażam sobie, żeby wypić całe piwo, albo sięgnąć po wódkę. Dla mnie takie rzeczy mogą nie istnieć.
Widzę, jak inni się po tym krzywią, a potem chleją dalej. Wystarczyło mi, jak widziałam kilka razy pijanego tatę, który nie wiedział co się z nim dzieje. W czasie jednego wesela zrobił nam taki obciach, że do dzisiaj się tego wstydzę. Widziałam też znajomych, którzy usypiali na siedząco, wymiotowali pod siebie. I po co to wszystko? Dla lansu?
Nie widzę potrzeby, żeby się tak zachowywać. Wiem, że nie powinnam się przejmować, ale czasami mam z tego powodu przykrości.
Na urodzinach koleżanki jakiś chłopak zaczął mnie wyśmiewać. Pytał, skąd oni mnie wzięli, bo jeszcze nie spotkał takiej dziwnej dziewczyny. Jest impreza, alkohol do woli, a ja siedzę i udaję świętą. Właśnie o to chodzi, że nikogo nie udaję. Nie chodzi o żaden grzech, ale tak po prostu zostałam wychowana. Alkohol jest dla pełnoletnich, ja jeszcze nie mam 18 lat i nie chcę próbować.
Będę fajniejsza, jak się upiję? Widzę, co się dzieje z moimi koleżankami i nie powiedziałabym, że na bani są ciekawsze. Nawet odwrotnie, bo wtedy w ogóle nie da się z nimi rozmawiać, tylko gadają bez sensu, śmieją się jak wariatki i szukają następnego kieliszka.
Nie wiem, może jakiś likier albo wino by mi zasmakowały, ale mam na to czas, a na dodatek nie chcę mieć problemów. Nie znam swoich możliwości, a wolałabym nie stracić przytomności na imprezie, gdzie jest mnóstwo obcych ludzi.
Już nawet zaczęłam unikać wyjść z koleżankami. One czują się strasznie dorosłe... Tylko wyjdą z domu i już myślą, gdzie by się tu napić. Może się nie upijają na spacerach, ale już im nie wystarczy zjedzenie porcji lodów, bo wolą zimne piwko w ogródku albo coś mocniejszego. Są w moim wieku, ale nawet nikt nie prosi ich o dowody osobiste. One sobie popijają, ja siedzę z sokiem i tak wygląda nasza „przyjaźń”.
Nie wiem, czy kiedyś zacznę pić. Może na osiemnastce czegoś spróbuję, ale nie sądzę, żebym kiedyś potrafiła imprezować tak jak one. To smutne, że z takiego powodu mam się czuć odrzucona i nierozumiana!
Czy u Was też tak to wygląda?
Iza