Ta sprawa jest jeszcze bardzo świeża. Znam się z nim od jakiegoś miesiąca, ale szybko zostaliśmy parą. To na razie początki związku, więc wiadomo jak jest. Staram się być lepsza, niż naprawdę jestem, on też mi imponuje. Chciałabym, żeby coś z tego wyszło, ale tu pojawia się pytanie, kiedy pozwolić sobie na całkowitą szczerość. Cierpię na chorobę, o której większość facetów nie ma zielonego pojęcia. Sama nazwa nic mu nie powie, więc musiałabym tłumaczyć...
Boję się, jak on na to zareaguje. Zespół policystycznych jajników jest specyficznym zaburzeniem, bo dotyczy hormonów. One nas od siebie odróżniają, więc co mu teraz powiem? Że mogę mieć nawet więcej testosteronu, niż on? Badałam się i wiem, że poziom androgenów jest wysoki, chociaż biorę specjalne leki. Jak pozna inne objawy, które mogą się pojawić, to wątpię, żeby chciał mnie jeszcze bliżej poznawać.
Dużym problemem jest praktyczny brak miesiączki. Krwawienia pojawiają się, kiedy chcą. Kiedyś miałam regularnie, potem co 2-3 miesiące, a teraz od pół roku nic. To na pewno nie jest normalne. Jak nie ma owulacji, to może się okazać, że będzie problem z płodnością. Wiadomo, że na tym etapie o dzieciach się nie myśli, ale kiedyś pewnie chciałby je mieć. Ze mną może mieć to utrudnione, więc po co się angażować...
Chociaż na razie sobie z tym radzę, to częsta jest też otyłość. Kosztuje mnie to sporo, bo jestem na dietach od kilku lat, a do tego ćwiczę. Tylko na chwilę przestanę i prawdopodobnie utyję. Mam też humory, bo czasami dziwnie boli. Jest ryzyko, że wyłysieję na czubku głowy od nadmiaru męskich hormonów. Wygląda to beznadziejnie, więc strach o tym mówić. Zwłaszcza chłopakowi.
Mogę sobie wyobrazić jego reakcję. Nawet jeśli nic nie powie, to może pomyśleć, że jestem jakaś dziwna, mało kobieca. I będzie miał w tym sporo racji. Policystyczne jajniki to jakaś forma ułomności. Nie wiem, co przed nami, boję się powiedzieć prawdę, ale... On chyba na nią zasługuje.
Mówić? Nie mówić? Zaczekać? Ukrywać? A może czekać, aż to samo wyjdzie? Nie wiem. I dlatego liczę na kogoś, kto był w takiej sytuacji.
Z góry przepraszam wszystkie chore, że cierpiąc na tę przypadłość zachowuję się niemal jak trędowata, ale wszystkie dobrze wiemy, że nie ma się z czego cieszyć.
Ewa