Niedawno miałam studniówkę, ale na tym się chyba zakończy moja przygoda z maturą w tym roku. Ja po prostu wiem, że nie mam szans jej zdać. Nawet jeśli, to z tragicznym wynikiem, a wybierałam się na kierunek związany z medycyną... Tam trzeba mieć super wynik, żeby w ogóle marzyć o dostaniu się. Na prywatne studia mnie nie stać. Próbny egzamin oblałam z jednego przedmiotu, reszta też tragicznie. Nie to, że się nie uczyłam, ale miałam straszne przejścia. W wakacje zmarł mój tata i jakoś nie mogę się pozbierać.
Zostało strasznie mało czasu i wiem, że nie nadrobię straconych miesięcy. W szkole nie ma żadnych dodatkowych zajęć, na korepetycje mnie nie stać, a sama robię co mogę. Jak widać, bez większych skutków. Zastanawiam się, co mam z tym zrobić. W tym roku się nie uda i to jest pewne. Podchodzić i się kompromitować? I tak będę musiała w przyszłym roku poprawiać...
Nie wiem, czy nie lepiej byłoby się już nastawić, że w tym roku nie zdaję matury. Podejdę na spokojnie następnym razem i na pewno pójdzie mi lepiej. W końcu będę miała mnóstwo czasu na nadrobienie zaległości. Mam nadzieję, że trauma po stracie taty też odpuści i zacznę wreszcie myśleć. Na razie czytam te książki i nic z nich nie rozumiem. Myśli zawsze wracają do tego jednego. Mama pewnie nie zrozumie tej decyzji, ale przecież mam do tego prawo.
Czy lepiej spróbować już teraz, a jak wyjdzie słabo, to pójść zaocznie na prywatną uczelnię? Na pewno wtedy nie będę miała szans na karierę, o jakiej zawsze marzyłam. Strasznie się boję tego, co mnie czeka. Chciałabym wiedzieć, co mam zrobić, ale nikt mi nie chce doradzić.
Może Wy?
Sylwia