Przez całe liceum zażywałam narkotyki. Nie zrobiłam matury, bo nie byłam w stanie. Trafiłam do gdańskiego ośrodka, który mi pomógł. Nie od razu, bo uciekałam z niego 5 razy. Po każdej ucieczce wracałam do nałogu.
Leczenie nie jest proste, ja osobiście nie znam osoby, która by nie uciekała. Odtruwałam się i rozpoczynałam wszystko od początku i tak kilka razy. Po ostatniej ucieczce miałam zapaść, gdy mnie odratowali w szpitalu, powiedzieli też, że jestem nosicielką HIV.
Wszystko się zmieniło, wiedziałam, że nie umrę z dnia na dzień. Ale nagle chciałam skończyć z ćpaniem, chciałam żyć normalnie, mieć rodzinę, dom, pracę - chciałam mieć to, od czego uciekałam. Początkowo pracowałam w ośrodku, gdy wydobrzałam, opiekunka mojej grupy powiedziała, że mogę pracować jako sprzątaczka – centrum handlowe szukało ludzi. Zgłosiłam się, potem udało mi się zmienić pracę na lepszą. Przyjmuję samochody do komisu, pośredniczę w sprzedaży... Nawet dobrze zarabiam, właśnie teraz `normalnie` żyję, chociaż wiem, że na własne życzenie skróciłam sobie tę `normalność`.
Dziś z wirusem można żyć. Zakażeni normalnie pracują, mają życie towarzyskie, są w związkach. Wirus nie przeszkadza w tym, by przez lata wieść intensywne i w miarę normalne życie. Czasy trochę się zmieniły, dzieci uczą się w szkole, że nie można się zarazić przez uścisk dłoni czy korzystanie z tego samego ręcznika.
Dziś każdy wie, na czym polega ta choroba. Zakażeni jednak nie mówią otwarcie, że są nosicielami, tak jak np. ktoś chory na cukrzycę czy astmę. O HIV na pewno nie mówi się w pracy.
Moja koleżanka (poznałam ją w ośrodku, w którym przez rok leczyłam się z narkomanii) powiedziała współpracownikowi i szefowi. Pracowała w bibliotece uniwersyteckiej. Niby wszyscy jej współczuli, mówili, że rozumieją, że `gdyby coś`, to pomogą, ale powoli zaczęli się od niej odsuwać.
Gdy proponowała wspólne piwo po pracy, nikt nie miał czasu. Gdy proponowała pomoc zapracowanemu koledze w katalogowaniu książek i przenoszeniu ich z magazynu, nagle okazało się, że właściwie kolega sobie poradzi.
Po trzech miesiącach szef przeniósł ją do mniejszej filii biblioteki, na drugi koniec miasta. Twierdzi, że od kiedy powiedziała, jaki ma problem, szef i współpracownicy traktują ją inaczej. To tylko jej doznanie, które nie jest poparte twardymi dowodami. I doszłam do wniosku, że ja jednak nie będę się zwierzać w pracy. O moim nosicielstwie wie rodzina, najbliżsi przyjaciele i niech tak pozostanie.
Dobrze robię?
Kasia