W tym roku zaczęłam studia we Wrocławiu. Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa, bo szczerze mówiąc, nie wierzyłam, że kiedyś będę mieszkała w dużym mieście. Pochodzę z dziury zabitej dechami i jakoś nie bardzo się widziałam w innym miejscu. Chciałam, pewnie, ale za wysokie progi. Lubię swoją miejscowość, napisałam tak tylko dlatego, żeby pokazać, jak jest mała. Maksymalnie 150 osób w całej gminie. Do Wrocławia to trochę daleko...
Ogólnie mówiąc, to czym tu się chwalić? Ludzie z miasta wiadomo jakie mają skojarzenia ze wsią. Bieda, bezrobocie, pole, kury i nic więcej. W sumie to taka jest prawda, ale kto się tam nie urodził, ten nigdy nie zrozumie. Dla mnie to normalne, że rodzice hodują zwierzęta, uprawiają pole, chodzi się do kościoła co niedziele itd. Miastowi kręcą nosem, bo jakże to tak bez kin, marketów i modnych sklepów. Ja dawałam radę.
Pochodzę z wioski niedaleko Nowego Sącza w Małopolsce. To już jest spore miasto i jakoś tak się przyzwyczaiłam, że jak ktoś mnie pyta skąd jestem, to z okolic Sącza. Zazwyczaj to wystarczy i nikt nie wnika, gdzie dokładnie. Ledwo kojarzą to duże miasto, a co dopiero moją gminę. Potem przestałam dodawać, że z okolic, tylko że z samego Nowego Sącza. No, ale ktoś mnie na tym przyłapał i już nie wiem...
W innej grupie jest dziewczyna, która też jest z okolic Sącza i jakoś doszła do tego, że ja nie z miasta, ale ze wsi i powiedziała przy wszystkich, że ja ukrywam swoje pochodzenie. Kurdę, nie zastanawiałam się nad tym. Jakoś odruchowo tak mówiłam, bo tak szybciej, nie trzeba dokładnie tłumaczyć. Teraz się zastanawiam, co ja tak naprawdę powinnam robić.
Mam mówić dokładnie, że pochodzę z wioski X? Przecież nikomu nic to we Wrocławiu nie powie. Mówić, że z okolic Nowego Sącza? Czy tylko z Sącza? Może to Wam się wydawać głupie, ale ja nie widzę powodu, żeby od razu mnie brali za wieśniaczkę. Podam nazwę tej dziury, to zaraz będzie, że jestem jakaś nieprzystosowana i w ogóle.
Bardzo Was proszę o szczerą radę, jak ja mam się do tego odnosić, żeby nie wyjść na głupka, a tym bardziej oszustkę. Mnie się wydaje, że jak się nie ma czym chwalić, to lepiej powiedzieć część prawdy, niż się wdawać w szczegóły...
Co o tym myślicie?
Marysia