Czuję, że nie pasuję do mojego szkolnego towarzystwa. To zwykłe liceum rejonowe, więc luksusów tu nie ma. Ludzie też bardzo różni, bo biedni na stypendiach, albo tacy z lepszych rodzin. I z tymi pierwszymi mam największy problem, bo ich zdaniem się popisuję.
Czym? Wszystkim. Pewnie zbyt porządnie wyglądam, mam fajny telefon, a na dodatek rozbijam się taksówkami. To już w ogóle zrobił się jakiś niewiarygodny temat, bo zaczęto mi z tego powodu dokuczać. Podobno jestem rozpuszczona, bo przyjeżdżam do szkoły taksówką. A czym mam jeździć?!
To jakaś zbrodnia? Nie czuję się z tego powodu lepsza, ale do poprzedniej szkoły też tak docierałam. Rodzice tak chcą, więc nie będę protestowała.
Nie mam dogodnego dojazdu od siebie, bo musiałabym najpierw iść ze 20 minut do przystanku i to w przeciwnym kierunku, niż jest szkoła. Potem tłuc się przez pół miasta bez sensu. Taksówką dojeżdżam w 15 minut i wcale to dużo nie kosztuje. A nawet jeśli, to co to kogo obchodzi?
Mam się czuć dziwnie, bo innych na to nie stać? Jasne, powinnam jeszcze przepraszać, że mam się w co ubrać i co jeść. Ludzie są naprawdę zawistni. Ale mimo wszystko zastanawiam się, czy z tego nie zrezygnować. Nie chcę od początku być traktowana jak jakiś dziwak.
Powinnam ulec presji i dojeżdżać, jak wszyscy inni?
Zuzanna