Czy czekać do zaręczyn, żeby z nim zamieszkać? Dorota, 22 l.

18.02.2017

Stoję w miejscu z moim związkiem. Jesteśmy ze sobą dłuuuugo, w zasadzie nie mieliśmy nikogo poza sobą na poważnie, bo podczas przerw zdarzył się incydent z kimś innym, ale to nie było nic znaczącego. Mamy po 22 lata. Ja studiuję i w międzyczasie pracuję, on pracuje i zarabia całkiem nieźle.

Mój chłopak jest cudownym mężczyzną i wiem, że to TEN, tak samo jak on wie, że ja to TA.

Od 3-4 miesięcy zmieniło się wiele, ale problem w tym, że tylko w gadce. Mówi mi o zaręczynach (nie wprost oczywiście, ale daje jasno do zrozumienia, że o tym myśli bardzo poważnie, raz w sumie powiedział wprost, że nie chce długo z tym zwlekać, ale chce żeby to było dopracowane, a to wymaga czasu), a dalej nic w tej kwestii się nie zmienia.

Co z tego, że ma poważne podejście i odbyliśmy już wiele poważnych rozmów, jak w dalszym ciągu jest tak samo. Często słyszę „a jak będziesz moją żoną...”,  „a kiedyś też będziemy mieli takiego pięknego synka” (patrząc na inne dzieci), od dwóch miesięcy namawia mnie na zamieszkanie razem i tu się rodzi problem.

Chcę z nim mieszkać i dzielić każdy dzień, ale nie chcę bez zaręczyn. Nie chodzi o to, że postawiłam mu jakieś durnowate ultimatum: albo zaręczyny albo nie zamieszkamy razem, ale delikatnie daje mu do zrozumienia, że żeby mieszkać razem potrzebuję czegoś więcej. Wspólne mieszkanie jest dla mnie poważnym krokiem, a nie chcę go podjąć bez poważnej deklaracji z jego strony. Chodzi o to, że jeżeli ja mu się w pewnym sensie oddam mieszkając z nim, to nie chcę żeby myślał, że mnie zdobył i zobowiązania odłoży na kilka lat.

Potrzebuję stabilizacji i zapewnienia nie tylko słownie, potrzebuję czynów. Jeżeli chodzi o to mieszkanie, to wchodzi to w grę już od marca, bo do końca lutego jestem zobowiązana umową z właścicielką mieszkania i tu mam do Was kobietki pytanie, co byście zrobiły? Sama nie wiem czy wytrzymam dalej bez żadnego progresu w związku. Jest nam dobrze, ale nic się nie zmienia, dalej jesteśmy tylko zwyczajną parą...

A ja chciałabym już budzić się koło niego, jeść razem śniadania codziennie i czekać aż wróci z pracy. Dobrze też wiem, że jeżeli on by się w końcu zdeklarował, to moi rodzice przychylniej by do tego podeszli i nie przestaliby mi pomagać finansowo (ogólnie są przeciwni wspólnemu mieszkaniu przed ślubem), mogłabym na nich liczyć, bo są cudownymi ludźmi, ale nie tolerują życia na kocią łapę. Co ja mam robić? Wstrzymać się z przedłużeniem umowy na kolejny rok i zamieszkać z nim, czy czekać aż w końcu się oświadczy i dopiero wtedy razem zamieszkać?

Dorota

49 % tak
51 % nie

Polecane wideo

Komentarze
Ocena: 5 / 5

Polecane dla Ciebie