Mam 26 lat, młoda nie jestem, ale nastolatką też nie. Zresztą, wiek tu nie ma większego znaczenia, bo chodzi o szacunek nie do starszej, ale wyższej w hierarchii osoby. Jestem ciocią, a nawet chrzestną dla syna mojej kuzynki. Cieszę się z tego, bo to super chłopak, ale zaczyna mnie jedna kwestia bardzo denerwować. Kiedy się urodził, byłam dla niego ciocią. Tak mnie przedstawiano i tak powinno moim zdaniem być. Potem, kiedy zaczął już kojarzyć fakty i mówić, nagle jego mama (czyli moja kuzynka), zaczęła mówić do niego, że odwiedzi go Madzia, Madzia go woła itd. Już nie ciocia.
Dziecko, jak to dziecko. Tak się przyzwyczaił, że teraz mówi innym, że Madzia coś zrobiła, Madzia do niego przyjedzie itd. Już nie jestem dla niego ciocią. Dziwne to jest dla mnie, bo ja nigdy do nikogo z bliskiej rodziny nie mówiłam po imieniu. Po to są takie określenia, żeby ich używać. Kilka razy zwracałam mu delikatnie uwagę. Mówiłam, żeby zwracał się do mnie ciociu. On zapomina, bo jego mama ciągle wyskakuje z tą Madzią. Z nią jeszcze na ten temat nie rozmawiałam.
Myślicie, że powinnam? Mam nadzieję, że nie przesadzam. Jakoś dzieci mojego brata mówią do mnie ciociu, a tylko chrześniak jest ze mną po imieniu. I to bez mojej zgody. Jeśli kuzynka mu tego wreszcie nie wytłumaczy, to tak zostanie. Ja tego nie chcę, bo chociaż bardzo go kocham, to nie jestem jego koleżanką. Zwolenniczką zwracania się po imieniu do rodziny też. A mam znajomą, która mówi tak do własnej matki... On ma dopiero 4 latka i nie rozumie, ale to kuzynka musi go tego nauczyć.
Na razie robi wszystko, żebym nie była ciocią, ale Madzią. Denerwuje mnie to coraz bardziej. Nie ona powinna decydować, jak zwraca się do mnie jej syn. Tylko, że tak mu namieszała w głowie, że on się prędko nie przestawi!
Powinnam poruszać ten temat?
Magda