Mieliśmy właśnie losowanie osób, którym trzeba dać prezent na Mikołajki. Trafiłam chyba najgorzej w całej klasie, bo to dziewczyna, z którą nie trzymam się zbyt blisko. Jakoś nie potrafimy się dogadać, więc już nie próbuję. Ona pochodzi z biednej rodziny i to widać. Tylko żeby nie było, że to dla mnie jakiś problem – nie dlatego jej nie lubię. To działa w dwie strony, bo ona też kilka razy mnie zraniła.
Upominki mają być do 50 zł. Dużo, jak na coś takiego w szkole. Zawsze było max 30. Nie mam na nią żadnego pomysłu. Nie wiem co lubi i co by chciała, a wolę się wprost nie pytać. Niech zostanie tajemnicą, kto ją wylosował. Ja też jeszcze nie wiem od kogo dostanę prezent. Wymyśliłam sobie, że dam jej jakiś bon i niech sama sobie wybiera. Trudno mi trafić w jej gust, bo ona gustu chyba nie ma...
Nie maluje się, włosy zawsze byle jak związane, ciuchy widać, że znoszone. Współczuję jej nawet, więc może bon np. do drogerii? Wybrałabym jakąś sieciówkę, żeby nie musiała jeździć po mieście, a zawsze sobie coś kupi. Mówię to bez uszczypliwości – jej się kosmetyki na pewno przydadzą. Skoro w domu jest jak jest, to raczej oszczędzają na takich rzeczach. Według mnie to praktyczne, bo trudno żebym jej sama kupiła odżywkę do włosów albo coś do malowania.
Co o niej sądzę, to sądzę, ale nie chcę jej robić przykrości w takim dniu. Dlatego pytam Was, czy dobrze to sobie wymyśliłam. Wiem jak się mówi, że niby perfumy w prezencie to sugestia, że ktoś śmierdzi, a szampon dla tych, którzy chodzą z przetłuszczonymi włosami... Ale taki bon? W sumie, to w drogerii można kupić nie tylko kosmetyki.
Alicja