Czy powinnam chodzić na wychowanie do życia w rodzinie? Ala, 16 l.

18.02.2014

Chodzę do pierwszej klasy liceum, więc trochę wiem o życiu. Do tej pory o seksie uczyliśmy się tylko na biologii. W gimnazjum nie miałam wychowania do życia w rodzinie. Teraz od nowego półrocza mają u nas coś takiego wprowadzić i sama nie wiem, co o tym myśleć... To jest przedmiot nieobowiązkowy, więc można się nie zapisać. Ja mogę poświęcić jedną godzinę w tygodniu, żeby się czegoś dowiedzieć, ale sama już nie wiem. Słyszałam, że tam uczą różnych dziwnych rzeczy.

Moja rodzina jest bardzo konserwatywna. Pamiętam jak mama zobaczyła kiedyś podręcznik z narządami płciowymi i ją zatkało. Mówiłam, że to biologia i wszyscy muszą się tego nauczyć. A ona nic nie powiedziała. Chyba się zdziwiła, że „w tym wieku takie rzeczy”. Na zebraniu usłyszała o tym nowym przedmiocie i zapytała retorycznie, że „chyba się tam nie wybieram?”. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Chciałabym spróbować.

 

Mam 16 lat i naprawdę niewiele na temat ciała i seksu wiem. Ciągle słyszę, że mam się nie interesować, mam czas, to nie dla mnie. Jak dostałam miesiączki, to myślałam, że umieram, bo o czymś takim też się nie rozmawiało. Chciałabym wiedzieć, jak jesteśmy zbudowani, do czego to wszystkiego służy, na czym polega seks itd. Mimo, że strasznie się wstydzę tego tematu i nie wiem, jak zareaguję... Albo się będę śmiała, albo się zaczerwienię.

Problem jest taki, że nie umiem się nawet przyznać, że mnie to interesuje... Z tego przedmiotu się nie wypisuje, tylko się na niego zapisuje. I zrobią to rodzice w czasie kolejnego zebrania. Jeśli nie powiem mamie, to na pewno tego nie zrobi. A jak powiem, to... pewnie też się nie zgodzi. Dla niej wychowanie do życia w rodzinie to zwykłe „lekcje seksu”.

Kiedyś coś mówiła, że wyczytała, jak to wygląda. Podobno nauczyciele pokazują modele narządów płciowych, mówią o antykoncepcji, masturbacji itp. To nie są tematy, które porusza się w moim domu... Zdaniem rodziców nie powinno mnie to obchodzić, bo przecież i tak zacznę uprawiać seks po ślubie. A na to się przez najbliższe lata nie zanosi.

Jak ja mam ich przekonać? Proszę o opisanie, jak wyglądają takie lekcje w Waszych szkołach. Ale szczerze, bo chcę wiedzieć, co mnie czeka i co im powiedzieć, żeby się zgodzili. Dzięki.

Ala

35 % tak
65 % nie

Polecane wideo

Komentarze (33)
Ocena: 5 / 5
Helena (Ocena: 5) 21.03.2014 23:57
W mnie w podstawówce WuDeŻet, to głównie udawanie rodziców, gadanie o obowiązkach w domu etc.. W gimnazjum - gadanie o randkach, miłościach, spotkaniach z ludźmi z neta etc... A w liceum, to głównie zabezpieczenia, choroby weneryczne, czym dla nas jest seks i tym podobne. Nic strasznego, nic nowego.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 14.03.2014 23:04
Jeśli jesteś ciekawa tej tematyki, to radziłabym Ci obejrzeć program "Korepetycje z seksu" - znajdziesz na youtube :)
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 19.02.2014 03:38
Chyba ależę do nielicznego grona `szczęściar`, które chodziły na normalny wdż. ;p Pani prowadząca (co ciekawe - niemłoda) miała bardzo nowoczesne podejście do życia, więc jeśli była mowa o antykoncepcji, to nie wciskała nam kitu o kalendarzyku, tylko omawiała przede wszystkim metody ANTKONCEPCJI, a nie "planowania rodziny". W ogóle, te zajęcia wspominam miło (to było bodajże w VI klasie podstawówki). W gimnazjum też było ok - kobieta od wdż-u normalna, nienawiedzona; pani od biologii tak samo. W liceum lekcje wychowania do życia w rodzinie też były prowadzone po "europejsku". ;) Tylko na biologii w czasie omawiania tematów związanych z rozmnażaniem człowieka pani, nawiedzona stara panna omawiała wyłącznie naturalne "metody", a kiedy padło pytanie o resztę, to rzuciła tylko "to sobie doczytacie". ;p
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 19.02.2014 00:47
Ten przedmiot w szkole to, wedlug mnie, zazwyczaj totalna klapa. Ja mialam to szczescie w liceum, ze zajecia te prowadzila nauczycielka biologii, ktora jednoczesnie studiowala seksuologie i byla bardzo zyciowa, bardzo otwarta, szczera i pomocna. Moglabym dalej opowiadac, ale to nie ma sensu. Sek w tym, ze w wielu wieeeeeeelu szkolach zajecia z wychowania do zycia w rodzinie prowadza, o zgrozo, siostry zakonne, ksieza, zagorzale katoliczki... Wtedy nie dowiesz sie niczego sensownego, ale za to uslyszysz, ze jedyna metoda antykoncepcji jest kalendarzyk, ze wszystko inne jest niemoralne, ze nie mozesz zajsc w ciaze w czasie okresu (a mozesz), ze masturbacja to zlo wcielone... Do tego trzeba podchodzic z dystansem i uciec w odpowiednim momencie, zeby nie skonczyc z woda zamiast mozgu.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 19.02.2014 00:41
Ja ten przedmiot miałam w podstawówce i w pierwszej klasie gimnazjum. Lekcje były fajne bo mogliśmy dyskutować na każdy temat, pani która to prowadziła wyjaśniła wiele rzeczy, które wtedy nie były dla mnie jasne. Dowiedziałam się o metodach antykoncepcji, o tym jak funkcjonują narządy płciowe i w sumie moja wiedza dalej bazuje na tamtych lekcjach jeszcze z dzieciństwa. Jednak, wszystko było super, dopóki nauczycielka nie zaczęła uczyć według swoich przekonań :d Uczyła nas na przykład, że JEDYNĄ SKUTECZNĄ metodą antykoncepcji jest kalendarzyk, a najlepsze obronienie się przed wirusem HIV to wstrzemięźliwość z seksem do ślubu :P I musieliśmy oglądać filmy dydaktyczne na ten temat sprzed 30 lat. Ale nawet wtedy wiedziałam żeby nie brać tych jej konserwatywnych opinii pod uwagę. Nie żałuję, że uczęszczałam na te zajęcia.
odpowiedz

Polecane dla Ciebie