Ania od kilku tygodni jest w psychicznej i emocjonalnej rozsypce, spowodowanej przez Konrada, z którym od sześciu lat tworzy związek. „Dotychczas byłam przekonana, że bardzo udany. Mieszkamy razem i można powiedzieć, że jesteśmy szczęśliwi, mamy wspólne zainteresowania i nigdy nie brakuje nam tematów do rozmów. Coś jednak pękło” – opowiada młoda kobieta.
Oboje lubią eksperymenty w sypialni, ale zwykle granice postępowania w łóżku były wcześniej przez nich przedyskutowywane. „Najważniejsza była świadomość, że oboje tego właśnie chcemy. To zawsze mi pomagało, bo czułam się bezpieczna... Aż do pewnego dnia, kiedy świętowaliśmy nasz mały sukces w pracy. Byliśmy oboje dość pijani, a Konrad zapragnął seksu analnego, za którym wprawdzie nie przepadam, ale ponieważ on ma obsesję na tym punkcie, to kilka razy godziłam się, oczywiście po uprzednim przygotowaniu” – opisuje Ania.
Tej nocy jej partner nie zamierzał jednak pytać o zgodę czy czekać, aż kobieta się przygotuje. „Po prostu mnie zgwałcił. Nie przejmował się, że mnie bolało i krzyczałam, że tego nie chcę, płakałam i szarpałam się. Przez kilka dni krwawiłam i miałam siniki na ciele” – wspomina.
Siniaki w końcu zniknęły, ale uraz pozostał. „Poczułam się bezbronna, bezradna i upokorzona. Nie potrafię zapomnieć o tej nocy. Nie umiemy o tym porozmawiać, po Konradzie widać, że tego nie chce, a ja nie wiem, jak zacząć. Mam powiedzieć: zgwałciłeś mnie? Zresztą boję się jego reakcji. To okropne, gdy nie potrafimy już zasypiać przytuleni, a on zachowuje się jakby nigdy nic nie zaszło. Boję się, że sytuacja się powtórzy. A to by mnie psychicznie zniszczyło” – twierdzi Ania.
W jej wypadku gwałt zdarzył się tylko raz, ale wiele Polek doświadcza go regularnie. Z Raportu Feminoteki wynika, że 80 proc. sprawców przemocy seksualnej to mężowie lub stali partnerzy. Za najczęstszą przyczyną uchodzi odmowa seksu przez ciężarną kobietę.
Jednak ofiary rzadko proszą o pomoc, zwykle z powodu wstydu, ale również wpajanego od najmłodszych lat przekonania, że kontakty intymne są zarówno prawem, jak i obowiązkiem partnerki, która nie powinna uchylać się od spełniania swojego obowiązku.
Zobacz także: „Jestem mężatką od 6 miesięcy. Marzę o rozwodzie!”
Fot. iStock
Odwagi nie dodaje kobietom również opinia publiczna. W rozmaitych sondażach co piąty mieszkaniec naszego kraju twierdzi, że nie istnieje takie zjawisko, jak gwałt w małżeństwie (męża na żonie), a 11 proc. uważa, że jeśli mąż/partner uderzy żonę/partnerkę, to nie wcale nie jest to oznaką przemocy w rodzinie. Ponad połowa Polaków i prawie co trzecia Polka jest zdania, że kobieta ma obowiązek zaspokajania swojego partnera.
Specjaliści wyróżniają trzy rodzaje gwałtu w związku: agresywny, nieagresywny oraz obsesyjny. Pierwszy z nich jest wynikiem ogólnej agresywności partnera, przejawiającej się na wielu płaszczyznach wspólnego życia, m.in. także w sferze kontaktów seksualnych. Kobieta jest wówczas narażona także na inne formy przemocy, może być bita i poniewierana psychiczne. W takich związkach często występuje problem uzależnień.
Gwałt nieagresywny, nie związany z przemocą fizyczną, jest z reguły wynikiem głębszych rozbieżności związanych z życiem seksualnym , np. różnicy zdań dotyczącej częstotliwości kontaktów oraz ich formy. Gwałt obsesyjny może być
związany z pobiciem, wynika z głębokich problemów seksualnych, chociażby kłopotów z erekcją, które znikają tylko w momencie upokarzania partnerki. Charakterystyczne jest to, że sprawca nie uwidacznia dziwacznych upodobań i obsesji w innych sferach życia.
Wiele kobiet nie dzieli się ze światem traumatycznymi doświadczeniami, ponieważ uważają, że skoro doprowadziły mężczyznę do podniecenia, to są odpowiedzialne za to, co się wydarzy później. Skoro zgodziły się na pocałunek, to powinny się też zgodzić na następne kroki, żeby nie zostawić partnera niezaspokojonego. Kobiety miewają też niejednokrotnie poczucie, że odmową wpychają swoich partnerów w ramiona innych kobiet. I wtedy seks, zamiast służyć przyjemności, staje się lekiem na obawę przed byciem zdradzoną.
Fot. iStock
Tylko nieliczne ofiary gwałtów w związkach decydują się zgłosić akt przemocy organom ścigania, większość nie czyni tego ze wstydu i przekonania, że to i tak nic nie pomoże. Jedna podejście policji do przemocy seksualnej w małżeństwie zmienia się. Zgłoszenia są przyjmowane i dochodzi do wyroków skazujących. Choć, jak wynika z badań Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego, stróże prawa nadal mniej chętnie przyjmują zgłoszenia od kobiet, które padły ofiarą przemocy ze strony swoich partnerów niż od ofiar obcych mężczyzn.
Co jeszcze może zrobić zgwałcona? Oczywistym rozwiązaniem wydaje się odejście od sprawcy przemocy. Jeśli jednak mimo tych przykrych doświadczeń wciąż zależy nam na mężczyźnie, warto przeprowadzić z nim szczerą rozmowę.
„Rozmowa partnerów ma tu fundamentalne znaczenie, ale żeby do niej doszło, kobieta musi uświadomić sobie, że stało się coś złego (nawet jeśli wszyscy wokół sądzą inaczej!), a jej partner pogwałcił granice jej ciała. Niestety, najczęściej wygląda to tak, że kobieta obraża się, czeka, aż partner się domyśli, co złego zrobił, a ten z kolei trzaska drzwiami i nie widzi najmniejszego problemu, a nawet kiedy usłyszy, o co chodzi, to wybucha pretensjami i odrzuca jakikolwiek cień myśli o tym, że to mógł być gwałt. W takiej sytuacji bez pomocy terapeuty nie dojdzie do porozumienia” – tłumaczy na łamach magazynu „Sens” dr Izabela Fornalik, edukatorka seksualna.
W tym samym artykule psychoseksuolog Bianca-Beata Kotoro podkreśla, że dlatego tak ważne jest, żeby uświadomić kobietom, że nie wolno godzić się na przemoc. I nawet jeśli partner będzie protestował przed nazwaniem tego gwałtem i upierał się, że nic się nie stało, to nie jest to prawda. Tylko nazwanie rzeczy po imieniu pozwoli kobiecie wyrazić stanowczy sprzeciw.
Zobacz także: Mój mąż - mój gwałciciel
RAF