Kiedy spotykam się po raz pierwszy z Małgorzatą, Pawłem i Michałem, nie jestem w stanie wyobrazić sobie ich związku i zasad wspólnej egzystencji… Tym bardziej, że chodzi o związek kobiety i jej dwóch partnerów. Paweł i Michał nie są biseksualni – deklarują głębokie i prawdziwe uczucie, którym darzą Małgorzatę. Dla niej ten związek również nie jest tylko romansem. Kocha: i Pawła, i Michała. Jak to możliwe, że ci dwaj faceci nie są o siebie zazdrośni? Czy to w ogóle możliwe?
„Oczywiście, że możliwe. Jestem w pełni „za” poliamorią. Uważam, że niemożliwym jest kochać tylko jedną osobę. Kochasz swoją mamę, swoje dziecko, swojego partnera… A co, jeśli na swojej drodze spotkasz osobę, którą pokochasz równie mocno, co swojego męża? Będziesz udawać, że kochasz go jak brata? To niewykonalne i trudne do wytrzymania… Tak było w naszym przypadku. Kocham Małgosię, ale wiem, że ona ma prawo darzyć uczuciem i mnie i Michała – póki mnie kocha tak, jak ja kocham ją, wszystko jest ok.”
Dla Pawła poliamoria nigdy nie stanowiła problemu. Dlaczego? Trudno w to uwierzyć, ale on sam miał dwie matki i jednego ojca. Jednak o ile kwestia wielomiłości od zawsze była dla niego czymś naturalnym, w oczach szarego społeczeństwa czasu komunizmu, była abstrakcją i zboczeniem. Zarówno on, jak i Małgorzata oraz jej drugi partner Michał przyznają, że od tamtego czasu niewiele się zmieniło. Będąc dzieckiem, Pawłowi dla jego dobra nie było wolno opowiadać o swojej rodzinie innym dzieciom. Dziś cała trójka również nie obnosi się ze swoją orientacją. „Nasza miłość nie jest w żaden sposób zalegalizowana. Nie jesteśmy związkiem poliadrycznym, a więc poligamicznym, w którym jedna kobieta ma więcej niż jednego partnera. Mnie nie obchodzi prawo, ani zasady legalizacji związków – to głupota. To taka sama bujda jak monogamia. Największym problemem było zaakceptowanie moich partnerów przez rodziców. Paweł miał łatwiej, my z Michałem wychowywaliśmy się w tradycyjnym w pojęciu Polaków modelu rodziny. Trudno było więc wytłumaczyć rodzinie, że kocham dwóch mężczyzn, nie zdradzając przy tym żadnego z nich…”
Związek Małgorzaty, Michała i Pawła jest przykładem niezwykle udanego związku poliamorycznego. Przebywając z nimi nietrudno przyzwyczaić się do obecności każdego z partnerów Małgorzaty, a harmonia panująca pomiędzy tą trójką nie dziwi już po kilku minutach. Małgorzata zapytana o to, co sprawia, że w ich przypadku taki układ funkcjonuje bez problemu, odpowiada, że to kwestia charakterów każdego z nich i typu osobowości.
Okazuje się, że wielomiłość nie jest stylem życia, które będzie odpowiadało każdemu. Wbrew pozorom, osoby godzące się na poliamorię mają te same potrzeby, co uczestnicy typowych, dwuosobowych związków – pragną zaangażowania, emocjonalnego spełnienia, uczciwości… Jednak zaspokojenie tych potrzeb znajdują jedynie w liczniejszym gronie… Czy to patologia? Dla wielu z pewnością tak, jednak samym zjawiskiem wielomiłości dopiero zaczynają zajmować się zarówno socjologowie jak i psycholodzy. Pojęcie „polyamory” weszło w użycie dopiero w latach 90’ w Anglii, a specyfiką związków, zaliczanych do poliamoryzmu jest relacja więcej niż dwóch partnerów, które deklarują równoczesną miłość, a oprócz seksu, czy wspólnego mieszkania, czynnikami łączącymi ich wzajemnie jest również odpowiedzialność finansowa, czy wychowywanie dzieci.
„Jesteśmy razem już ponad 4 lata i muszę przyznać, że to powód do dumy! W gruncie rzeczy mało jest tak udanych związków jak mój, Małgorzaty i Pawła. Oprócz nas, znam jeszcze jeden funkcjonujący związek tego typu. Jest jeszcze liczniejszy i o wiele bardziej przypomina komunę. Może ze względu na trójkę dzieci – każde z nich ma czwórkę rodziców. To idealne rozwiązanie, bo w czasach kryzysu każdy boi się o swoją przyszłość finansową. W tamtym związku, do domowej kasy dokładają się nie dwie, a trzy osoby, a jedna zajmuje się domem. Jakie jeszcze zalety mają wieloosobowe związki? Na pewno brak samotności i brak poczucia winy dotyczącej niespełnionych oczekiwań wobec partnera. Kiedy zajęty karierą mężczyzna nie jest w stanie zaoferować partnerce poczucia bezpieczeństwa w takim stopniu, w jakim ona tego oczekuje, ona może uzupełnić ten brak, nie kończąc wciąż udanej relacji ze swoją pierwszą miłością… To układ idealny” .
Związki wieloosobowe to jednak nie idylla bez wad i niebezpieczeństw. Przed takimi relacjami ostrzegają przede wszystkim psychologowie. Poliamoria to złamanie zasad, zgodnych z naturą człowieka. Owszem, jeśli chodzi o popęd seksualny stałość partnera nie jest oczywista, inaczej jest w przypadku naszej psychiki poddanej działaniu konwenansów, społeczeństwa i modeli funkcjonujących od początku istnienia cywilizacji. Zachwianie takiej harmonii może spotkać się z reakcją podobną do reakcji występującej w przypadku zdrady, emocjami, związanymi z zazdrością, bezradnością, czy chęcią podświadomego wybrania jednego z partnerów.
Presja społeczna również nie jest bez znaczenia. Środowisko, w jakim żyjemy może warunkować to, jak my będziemy postrzegać samych siebie, pełniąc określoną rolę w związku, w który nie jesteśmy tym najważniejszym, dla ukochanej osoby, człowiekiem.
Świat zdaje się jednak być obojętny na te przestrogi – w Anglii poliamoryści od lat mają swe święto, zwane „Polyday”, odbywające się we wrześniu, a całą brytyjską wspólnotę łączy specjalny portal, poświęcony wielomiłości. Natomiast Amerykanie, zwolennicy poliamorii, mają okazję celebrować swoją orientację z typowym dla tego narodu rozmachem – w październiku odbywa się tam New York’s Poly Pride Weekend, którego częścią jest „przyjęcie w objęciach” („cuddle party”). Jednym z głównych przekonań, którym kierują się zwolennicy poliamorii jest bowiem korzystanie z radości życia, a przecież określony czas przeżywamy tylko jeden raz w życiu, dlaczego więc korzystać z niego jedynie z jedną ukochaną osobą? Czy i w Polsce związki wielomiłosne będą miały swoje święto?
Alicja Milewska
Zobacz także:
Zdrada to taka brzydka rzecz, która może sprawić, że w ułamku sekundy zakończy się wieloletnie małżeństwo. Jak zatem subtelnie, ale szczerze dać znać bliskiej osobie, że jest zdradzana?
Czasami spotykamy się tylko na niezobowiązujący seks. Z nim jednak wiąże się wiele pytań i wątpliwości.