Dagmara kilku miesięcy temu poznała Filipa, starszego od niej o trzy lata, ale – łagodnie określając – niezbyt zaradnego finansowo. „Nigdy żaden facet tak mi się nie podobał. Problem w tym, że brak mu odpowiedzialności życiowej. Teoretycznie nie powinno mi to przeszkadzać, bo zawsze byłam zdana tylko na siebie, kombinowałam i robiłam wiele rzeczy, aby żyło mi się lepiej. Dzięki temu mam teraz własną firmę, mieszkanie i fajny samochód. Filip jest natomiast moim przeciwieństwem” – tłumaczy kobieta.
Mężczyzna często zmienia pracę, bo sam nie wie, co chce robić w życiu. W dodatku ma spore długi, których spłata pochłania większą część pensji, i tak zresztą zazwyczaj niezbyt oszałamiającej. Efekt? „Już na trzeciej randce zaproponował, żebyśmy jednak zrezygnowali z wypadu do knajpki, bo ma ochotę na długi spacer. Pomyślałem, że to całkiem romantyczne, ale po spacerze poczułam się głodna i chciałam przysiąść w jakieś restauracji. On jednak starał się mnie odwieść od tego pomysłu, aż w końcu przyznał, że jest zupełnie spłukany i nie stać go nawet na piwo. Powiedziałam, że nie ma problemu, każdemu mogą zdarzyć się dołki finansowe i ja zapłacę rachunek. Wreszcie się zgodził” – opowiada Dagmara.
Niestety, podobna sytuacja zaczęła się powtarzać coraz częściej. Filip zapewniał, że cały czas szuka lepiej płatnej pracy, a jak ją znajdzie to zamieni się w dżentelmena, który finansuje kobiece zachcianki. „Naprawdę nie jest dla mnie problemem płacenie w knajpach, bo stać mnie na to. Nawet jestem w stanie znieść dziwne miny kelnerów, którzy kładą rachunek przed Filipem, a on z uśmiechem przekazuje go mnie. Jednak jego podejście do pieniędzy zaczyna mnie denerwować, zwłaszcza od czasu naszego weekendowego wyjazdu w góry” – mówi kobieta.
W Białce Tatrzańskiej spędzili miły czas, Filip nawet zaprosił Dagmarę na obiad do restauracji, ale sielanka skończyła się, gdy opuszczali pensjonat. „Wyszedł pierwszy jak gdyby nigdy nic, nie przejmując się, że przecież trzeba zapłacić za pobyt. Oczywiście wszystko uregulowałam. A Filip? Zero tematu z jego strony, jakby oczywiste było, że on nie ma kasy i nie musi przejmować się takimi pierdołami. Coraz częściej zastanawiam się, czy nasz związek ma przyszłość. To świetny facet, ale ta jego życiowa nonszalancja zaczyna mnie wkurzać, bo chyba nie chcę wiązać się z Ferdkiem Kiepskim” – twierdzi Dagmara.
Polecamy także: Opowiem Wam, jak złapałam go na dziecko
Fot. iStock
Randkowanie z mężczyzną, który nie śmierdzi groszem bywa niezbyt przyjemnym doświadczeniem dla kobiety, o czym przekonała się również Magda. „Spotykałam się z facetem, inteligentnym i wykształconym, ale wciąż poszukującym pracy marzeń. Ciągle zabierał mnie do jednej knajpy, choć była to bardziej speluna, a jedzenie tam mieli okropne. Kiedy proponowałam wybranie innego lokalu, on zawsze bajerował, że to kultowe miejsce, do którego ma sentyment” – wspomina.
Co się okazało? „Że tak naprawdę to knajpa należąca do jego znajomych i miał tam otwarty kredyt, który jednak pewnego razu się skończył i jak przyszło do płacenia rachunku Marcin wpadł w panikę, zaczął się tłumaczyć, że bank przez pomyłkę zablokował mu kartę, a nie ma gotówki i tak dalej. Skończyło się tym, że musiałam sama zapłacić” – opowiada Magda.
Niestety, takie sytuacje powtarzały się coraz częściej i postanowiła zakończyć znajomość. „Czasy są ciężkie i trudno tworzyć związek z kimś, kto nie ma pomysłu, jak zarobić na siebie, a w perspektywie przecież także rodzinę. W dodatku jak widzę, że facet jest zadowolony z życia, nie próbuje znaleźć pracy i nie jest mu nawet specjalnie wstyd, że kobieta płaci za niego rachunek w knajpie, to tracę motywację do bycia razem. Boję się wiązania z kimś takim, i tego, że to na mnie spadnie zarabianie na nas w przyszłości. W przypadku Marcina chyba się nie pomyliła, gdy spotkaliśmy się rok po rozstaniu, on nadal bezskutecznie poszukiwał pracy marzeń” – mówi Magda.
Pierwsze randki bez wątpienia pozwalają dokonać wstępnej oceny faceta, a wątek finansowy też bywa wówczas istotny. Według sondażu portalu Sympatia.pl 5 proc. Polaków wydaje podczas nich ponad 300 zł, jednak najwięcej, bo aż 65 proc. nie więcej niż 100 zł. Jeśli dla mężczyzny nawet taka kwota okazuje się problemem, należy poważnie zastanowić się, czy może być on partnerem, który w przyszłości zapewni bezpieczeństwo i stabilizację.
Fot. iStock
Oczywiście żyjemy w czasach postępującego równouprawnienia, a wiele kobiet nawet nie chce, by facet płacił za nie w restauracjach i dzielnie dokłada się do rachunków lub nawet reguluje je w całości. Jednak sporo Polek wciąż oczekuje, że partner weźmie to na siebie.
Kwestie finansowe mogą poważnie rzutować na dalszy los związku, ponieważ – jak wynika z badań – pieniądze są jedną z najczęstszych przyczyn kłótni. Nieporozumienia wywołuje m.in. różnica w dochodach partnerów. Jeszcze kilkanaście lat temu związki, w których kobieta utrzymuje mężczyznę należały do rzadkości. Dziś stają się powszechne, co potwierdzają statystyki. Z różnych badań (m.in. raportu „Polacy mówią o płacy”) wynika, że około 20-30 proc. Polek zarabia więcej od swoich mężów.
Co ciekawe, według raportu „Polacy mówią o płacy”, dla trzech na czterech mężczyzn nie ma znaczenia, kto w związku zarabia lepiej. Większość badanych twierdzi również, że nie odczuwa dyskomfortu związanego z różnicami pomiędzy zarobkami ich i partnera. Jednocześnie co piąty uważa, że mężczyzna, który zarabia mniej niż kobieta, jest przez nią gorzej traktowany. Blisko co trzeci facet nie czuje się komfortowo, otrzymując niższe wynagrodzenie.
RAF