Nagły przypływ pożądania, nieodparta chęć bliskości, gotowość na zrobienie „tego” tu i teraz... Czasami trudno nad sobą zapanować, ale najwyraźniej w dzisiejszym świecie nie ma już miejsca na spontaniczne czułości. Fizyczny popęd ustępuje miejsca zimnej kalkulacji. Jeśli decydujemy się na seks z ukochanym, to nie dlatego, że właśnie w tym momencie mamy na to ochotę, ale raczej wtedy, kiedy to sobie zaplanujemy. Wyszeptane do ucha „mam na ciebie ochotę”, zastępujemy wyznaczeniem konkretnego terminu. „Spotkajmy się w sypialni za 2 dni, ok. 20.30” - choć brzmi zabawnie, coraz częściej staje się rzeczywistością.
Kolejne badanie udowadnia, że przestajemy ulegać magii chwili. Seks staje się dla nas taką samą czynnością, jak praca, obiad u rodziców czy sprzątanie mieszkania – wymaga zaplanowania. Sondaż przeprowadzony przez sklep erotyczny Love Honey tylko to potwierdza. Miłosne igraszki odbywają się nie wtedy, kiedy mamy na to ochotę, ale wtedy, kiedy mamy na to czas. Zdecydowana większość ankietowanych decyduje się na seks w weekendy. I to w konkretnych godzinach!
Na podstawie odpowiedzi ankietowanych wskazano „najseksowniejszy moment tygodnia”. Okazuje się, że najwięcej w naszych sypialniach dzieje się w soboty. Wieczorem. Dokładnie o 19.37! I nie powinno nas to specjalnie dziwić. W dni powszednie jesteśmy zajęci pracą i domowymi obowiązkami, udziela się także stres i zmęczenie. W soboty do południa nadrabiamy zaległości, sprzątając i robiąc zakupy. Dopiero pod wieczór znajdujemy chwilę na bliskość ze swoim partnerem. Tak wskazało 44 procent ankietowanych.
Nie oznacza to, że uprawiamy seks tylko raz w tygodniu (chociaż zazwyczaj ograniczamy się do spełnienia tego „obowiązku” właśnie z taką częstotliwością). Jeśli nie sobota, to... inne dni weekendu. Na drugim miejscu znalazła się niedziela, a na najniższym stopniu podium - piątek. W ciągu tygodnia seks praktycznie przestaje dla nas istnieć. Czy powinniśmy się tym martwić?
Rzecznik Love Honey, czyli firmy, na której zlecenie wykonano ten sondaż, nie dostrzega w tym niczego złego. Jeśli nie potrafimy inaczej, dobre i to!
- Planowanie seksu na konkretny dzień, a nawet godzinę, to chyba najmniej romantyczna rzecz na świecie, ale już dawno temu udowodniono, że regularne współżycie jest kluczem do szczęśliwego związku. Jeśli możemy sobie pozwolić na chwilę intymności tylko po wcześniejszym zaplanowaniu, to dlaczego nie? - twierdzi.
Jeśli inaczej nie potrafimy, to chyba lepiej wpisać sobie seks do kalendarza, niż zupełnie z niego zrezygnować.