Spotted FB: Ty też szukasz tam miłości?

Wielu brakuje śmiałości, by nawiązać rozmowę z nieznajomym. Wolimy najpierw sprawdzić jego reakcję w Internecie.
Spotted FB: Ty też szukasz tam miłości?
28.06.2013

Szukam wysokiego chłopaka, jaśniejszy brunet, miałeś na sobie ciemne spodenki krótkie, białą koszulkę, czarny plecak ze sobą i biało-czerwone buty (chyba adidas). Słuchałeś muzyki na czarnych słuchawkach. Stałeś przy drzwiach które otwierają się tylko na niektórych stacjach typu (centrum). Ja byłam brunetką, w złotej koszulce, krótkich spodenkach, czarnym cienkim sweterku, miałam biało-czerwone air maxy 1 i czarną torebkę. Wysiadaliśmy razem na Imielinie, przepuściłeś mnie w drzwiach” - czytamy na facebookowej stronie Spotted: ZTM (warszawska komunikacja publiczna). Podobnych stron są setki, a wpisów – tysiące. Młodzi Polacy pokochali trend, który przywędrował do nas z Zachodu.

Odpowiednią stronę „spotted” ma niemal każde miasto, galeria handlowa, wiele sklepów, restauracji i innych miejsc publicznych. Założenie jest proste – przyglądasz się wyjątkowemu chłopakowi w autobusie czy sklepie, ale nie masz śmiałości, czasu lub możliwości poznania go bliżej. Wracasz do domu i uświadamiasz sobie, że głupio zrobiłaś. Przecież to mógł być ktoś naprawdę wyjątkowy. Mogłaś się odważyć, podejść, porozmawiać. Kto wie, może dzisiaj wieczorem jedlibyście razem kolację? Wyszukujesz odpowiednią stronę na Facebooku, opisujesz człowieka, sytuację i czekasz na cud. Niektórym się to udało.

„Chciałabym pozdrowić dziewczynę, która dzisiaj (22.06) weszła w słup w pobliżu Feel the chill. Jesteś bogiem!!!”, „Dziewczyno o południowej urodzie, w niebieskich vansach i białej sukience! Widzieliśmy się przed multikinem w złotych tarasach ok 14 20. Spojrzałaś na mnie dwa razy. Pierwszy raz na piętrze, a potem zjeżdżając po schodach. Jeśli masz ochotę na spacer – napisz. Wysoki blondyn w niebieskiej koszulce i niebieskich spodniach, stojący z grupką kolegów”, „Trzy urocze blondynki pragną pozdrowić Pana Kamila pracującego we wrocławskiej Biedronce przy ulicy Borowskiej. Dziękujemy za urzekający uśmiech i onieśmielająco rozpięte guziki firmowej koszulki. Kto jak kto, ale Pan zawsze może być nam dłużny grosika :))” - przeglądając kolejne strony „spotted” nie trudno o uśmiech. I małe zmieszanie. Czego oczekują autorzy tego typu anonsów?

Opisywanie ludzi, z którymi spotkaliśmy się twarzą w twarz i prośba o kontakt, to coś innego niż tradycyjne flirtowanie przez Internet. W ten sposób przyznajemy się do swojej nieśmiałości. Widzimy przystojnego chłopaka lub piękną dziewczynę, ale nie jesteśmy w stanie nawiązać z nimi realnego kontaktu. Wolimy dać im odejść i spróbować później. Bywają przypadki, kiedy takie poszukiwania przynoszą skutek. Zazwyczaj jednak pozostają bez odpowiedzi. W ten sposób sami ryzykujemy, że interesująca nas osoba przepadnie bez śladu. Szansa na kolejne spotkanie jest niewielka, a na odzew w Internecie – prawdopodobnie jeszcze mniejsza.

- Kiedyś wysłałem taki post. Do windy w biurowcu wsiadła niesamowita dziewczyna. Do dzisiaj mam uśmiech na twarzy, kiedy o niej pomyślę. Zgłupiałem i nie miałem odwagi się odezwać. Jeszcze bym ją przestraszył, bo natarczywy koleś w windzie to raczej kiepski motyw. Później próbowałem to nadrobić przez net, ale do dzisiaj cisza – wspomina 23-letni Mateusz. Rzeczywiście, bywają sytuacje, kiedy trudno nawiązać kontakt. Czasami jest nam zwyczajnie niezręcznie lub nie mamy pewności, czy to dobry pomysł. Bywa jednak tak, że spotkana osoba nie może wyjść z naszej głowy i łapiemy się wszelkich możliwości, by ją odnaleźć. I nadrobić tę chwilę niezdecydowania.

Niektórym wyszło to na dobre. - Przez kilka miesięcy jeździłam jednym autobusem z intrygującym chłopakiem. Codziennie staliśmy razem na przystanku, wsiadaliśmy do środka i jechaliśmy kilkanaście minut. Potem on wychodził, ja jechałam dalej. I tak codziennie. Wiedziałam, że musi mnie kojarzyć, bo widywaliśmy się regularnie. Choć bez słów. Wysłałam wiadomość na taką stronkę. Czekałam na jego komentarz, choć wiedziałam, że szanse nie są duże. Myślałam, że tylko desperaci tam wchodzą. Minął weekend i nic, dałam sobie spokój. W poniedziałek rano podszedł do mnie i powiedział, że to co zrobiłam, strasznie go ucieszyło. On też nie miał odwagi. Co z tego wyszło? Dalej jeździmy tym samym autobusem. A po pracy regularnie się spotykamy – zdradza nam 25-letnia Ola.

Kilka miesięcy temu strony typu „spotted” przeżywały prawdziwe oblężenie. Powstawały jak grzyby po deszczu. Już nie tylko popularne Spotted: ZTM, Spotted: Złote Tarasy, Spotted: Galeria Krakowska czy Spotted: BUW, ale i Biedronka, mniejsze centra handlowe, miejskie place itp. Wydawało się, że to chwilowa moda, a dla wielu jedna z form rozrywki. Z czasem okazało się, że to nie chwilowy trend. Starsze profile wciąż istnieją, powstają kolejne, codziennie poszukiwane są setki ludzi z całej Polski. Przykład Oli udowadnia, że czasami się udaje.

Czy nieśmiałość jest jedynym wytłumaczeniem takiej działalności? Skoro nie mamy odwagi odezwać się bezpośrednio w miejscu spotkania, to czy po internetowym odezwie nagle przybędzie nam pewności siebie? Niektórzy potrzebują potwierdzenia, że druga strona pozytywnie odnosi się do ich zainteresowania. Już nie wystarczy mrugnięcie okiem czy odwzajemniony uśmiech. Najpierw sprawdzasz reakcję przez Internet. W ten sposób unikamy nieporozumień i ryzyka odrzucenia. Relacje międzyludzkie wchodzą na zupełnie nowy poziom, który umożliwił rozwój technologiczny.

- Nie wchodzę na takie strony. Nie kręci mnie szukanie kogoś, kto z kolei szuka mnie. To raczej desperacja. Gdybym jednak przypadkiem trafiła na dotyczący mnie post, to pewnie bym się nie odezwała. Skoro chłopak nie miał jaj, żeby zrobić to w normalny sposób, to szkoda na niego czasu. Zresztą, przez komputer nie widzę jak dokładnie wygląda, jak się zachowuje itd. Przecież to może być jakiś desperat albo zboczeniec. Sama mam wpadać w jego sidła? - zastanawia się 19-letnia Patrycja. Trudno odmówić jej racji. Niektórym takie ryzyko najwyraźniej jednak odpowiada.

Co myślicie na temat stron „spotted” i nawiązywania kontaktu w ten sposób? Czy to przejaw zwykłej niezaradności czy może cel uświęca środki? Szukałyście już kogoś w ten sposób? A może trafiłyście na anons dotyczący Was samych?

Polecane wideo

Komentarze (24)
Ocena: 5 / 5
maggy (Ocena: 5) 30.06.2013 10:21
dzięki Ci Papilocie za zareklamowanie tej strony:D Głupiam była, żem z niej nie korzystała, szczególnie początkiem roku, kiedy w mpk poznałam sympatycznegop Warszawiaka, któremu niestety podałam zły numer :D Naprawdę się uśmiałam dzisiaj, czytając niektóre ogłoszenia :D
odpowiedz
Asiia (Ocena: 5) 28.06.2013 20:20
Kurde niby tyle tych wpisów, ale jeżdżę na co dzień komunikacją miejską i nie widzę tych uśmiechów, wymienianych spojrzeń, zabawnych sytuacji i flirtu. A chcąc nie chcąc przez te 30 min jazdy obserwuję ludzi. Tylko same ponure twarze wpatrzone za szybę. Właśnie jak dla mnie te strony to nie za ciekawy pomysł, bo zabijają w młodych ludziach jakąkolwiek chęć wyjścia z inicjatywą i zagadnięcia kogoś w realu. Po co mam do niego/niej podejść, jeszcze się zbłaźnię, a tak wrócę do domu i napiszę sobie na spotted.
zobacz odpowiedzi (1)
Anonim (Ocena: 5) 28.06.2013 17:07
Popieram
odpowiedz
ja (Ocena: 5) 28.06.2013 16:58
dla mnie też..
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 28.06.2013 16:48
Dziwne, że idąc ulicą czy jadąc w mpk nigdy nie zauważam żadnego faceta, który mógłby przykuć moją uwagę .. Może jestem inna?
zobacz odpowiedzi (1)

Polecane dla Ciebie