Ciekawą ankietę przeprowadziło Centrum Badania Opinii Społecznej. – W jednym z sondaży poruszyliśmy temat flirtów i romansów przydarzających się osobom będącym w stałych związkach małżeńskich lub partnerskich. Interesowało nas zarówno to, czy ankietowani sami nawiązują takie kontakty, jak również ich opinie o tego typu relacjach – informuje Natalia Hipsz, autorka opracowania. CBOS szukało odpowiedzi na pytanie, dlaczego zdradzamy, ile jest prawdy w stereotypach dotyczących romansów i jak je oceniamy. Co z tego wynikło?
Bo wszyscy tak robią
Faktem jest, że ostatnio sporo słyszy się o relacjach intymnych łączących dwoje ludzi, którzy nie są parą – a z których przynajmniej jedno pozostaje w związku małżeńskim lub partnerskim. Dlaczego zatem w ogóle wchodzimy w romanse? Czy to tylko kwestia naszych błędów? Okazuje się, że blisko połowa z nas uważa, że osoby decydujące się na skok w bok są znudzone swoim związkiem i szukają czegoś nowego. Ponad 40 proc. ankietowanych jako przyczynę podało kryzys relacji. Na trzecim miejscu (wskazanym przez ponad jedną czwartą badanych) znalazła się chęć ucieczki od problemów, a dalej niskie poczucie własnej wartości czy samotność. Z jakich jeszcze powodów romansujemy? – Mniejsza część respondentów jest zdania, iż romansującymi kierują bardziej przyziemne pobudki, że wykorzystują oni okazję, która się nadarza, postępują zgodnie z ludzką naturą lub nie potrafią oprzeć się pokusie, gdy są uwodzeni – podkreśla Natalia Hipsz z CBOS. Ale są też tacy, którzy twierdzą, że zdradzamy, bo… wszyscy tak robią.
Religijni inaczej
Różnicę w wypowiedziach można dostrzec, analizując płeć respondentów. Mężczyźni częściej uważają, że „skok w bok” leży w ich naturze, podczas gdy kobiety uważają, że do zdrady doprowadzają codzienne problemy, samotność czy potrzeba potwierdzenia swojej atrakcyjności. – Na ten ostatni powód częściej wskazują też badani z co najmniej średnim wykształceniem. Im starszy i lepiej wykształcony respondent, tym rzadziej przyczynę nawiązywania takich kontaktów upatruje w nudzie, kryzysie w stałym związku, bądź w pojawieniu się nowego uczucia – podkreśla autorka opracowania. Ciekawy jest również fakt, że osoby praktykujące religijnie znacznie częściej twierdzą, że ludzie dopuszczają się zdrady, gdy zostają uwiedzeni. – O przyczynach takich kontaktów nieco inaczej niż ogół badanych wypowiadają się ci, którym romans się zdarzył. Przeważająca ich część jako powód, dla którego ludzie decydują się na nawiązanie takiej relacji, podaje potrzebę urozmaicenia, spróbowania czegoś nowego – zwraca uwagę Natalia Hipsz z CBOS.
Wina nie tylko kobiety
A jakie krążą wśród nas stereotypy dotyczące romansowania? Z badań wynika, że 56 proc. respondentów nie zgadza się ze stwierdzeniem, iż to, czy dojdzie do zdrady, zależy głównie od kobiety. Na pytanie, czy prawie każdemu mężczyźnie przytrafia się romans, padły odpowiedzi: zdecydowanie się zgadzam (10 proc.), raczej się zgadzam (28 proc.), raczej się nie zgadzam (33 proc.), zdecydowanie się nie zgadzam (13 proc.) i trudno powiedzieć (16 proc.). Obydwu stereotypom – twierdzi Natalia Hipsz – częściej zawierzają respondenci starsi, słabiej wykształceni oraz gorzej oceniający warunki materialne swojego gospodarstwa domowego. I tak, o ile stereotyp niewiernego mężczyzny w większym stopniu podzielają osoby żyjące w dużych miastach (powyżej 100 tys. mieszkańców), o tyle opinii na temat kobiet bardziej ulegają mieszkańcy wsi i najmniejszych miast (do 20 tys. ludności). – Przekonanie o tym, że to, czy dojdzie do romansu zależy przede wszystkim od kobiety jest też częstsze wśród mężczyzn deklarujących prawicową orientację polityczną oraz uzyskujących dochody powyżej 1500 zł – zauważa autorka opracowania.
Moralna ocena zdrady
Wiadomo już, co sądzimy o romansowaniu. Okazuje się, że konsekwencje zdrad negatywnie ocenia prawie trzy czwarte ankietowanych (72 proc.). Tylko trzy osoby na sto twierdzą, że korzyści z takich relacji… przewyższają ponoszone w ich wyniku straty. CBOS przeanalizował odpowiedzi wszystkich grup społeczno-demograficznych i udało się ustalić, że przewagę negatywnych skutków romansowania nad pozytywnymi dostrzegają zwłaszcza rolnicy, osoby prowadzące własną działalność gospodarczą, praktykujący religijnie co najmniej raz w tygodniu czy deklarujący prawicową orientację polityczną. – Oprócz opinii na temat konsekwencji romansów, chcieliśmy poznać ich ocenę moralną; sprawdzić, co ankietowani myślą o kontaktach intymnych, a także o flirtowaniu osoby wolnej bądź będącej w stałym związku – wymienia Natalia Hipsz. Wiadomo już, że takie relacje niemal powszechnie są oceniane krytycznie: około dwie trzecie badanych mówi o niedopuszczalności flirtowania, a jeszcze większa ich część wyraża dezaprobatę znajomości, w których dochodzi do kontaktów fizycznych.
Zdradzili. Biją się w pierś
– Niezależnie od bliskości relacji, respondenci mniej surowo oceniają flirty i romanse osób wolnych, aniżeli będących w związku. O ile więc flirt osoby wolnej z kimś pozostającym w związku oceniany jest relatywnie najmniej krytycznie, o tyle fizyczna zdrada partnera, raczej jednogłośnie, traktowana jest jako niedopuszczalna – tłumaczy autorka opracowania. Flirtu częściej dopuszczają mężczyźni, osoby lepiej wykształcone i sytuowane oraz niepraktykujący religijnie. Dla wyników badania ważne okazały się osobiste doświadczenia ankietowanych. Respondenci, którzy nigdy nie zdradzili partnera i nie przyczynili się do zdrady poprzez kontakty z osobą pozostającą w związku, okazują się w tej kwestii najbardziej krytyczni. – Warto przy tym zaznaczyć, że przeciętna ocena interesujących nas relacji jest negatywna; nawet osoby przyznające się do romansowania na ogół uważają takie postępowanie za niedopuszczalne – twierdzi na podstawie badań Natalia Hipsz.
Ewa Podsiadły-Natorska
Zobacz także:
Zagłosuj w naszej sondzie!
Zdradzamy. Tylko właściwie dlaczego?