Średnia długość europejskiego członka to kilkanaście centymetrów we wzwodzie. Zazwyczaj 14-16 cm. To zdecydowanie mniej, niż w przypadku hojnie obdarzonych aktorów pornograficznych. Nie powinno zatem dziwić, że karmieni podobną fikcją nastolatkowie wyrastają na zakompleksionych mężczyzn. Na forach internetowych aż roi się od pytań typu „mój penis ma tylko 15 cm, czy jestem skazany na samotność?”. Historia Wojciecha udowadnia, że nie.
27-latek zdecydował się opowiedzieć, jak żyje się z naprawdę małym przyrodzeniem. Choć nie jest to łatwe i często prowadzi do bardzo kłopotliwych sytuacji, nie załamuje się. Był już w kilku związkach, pozostaje aktywny seksualnie, a z aktualną dziewczyną planuje nawet ślub. Jak twierdzi, ma i tak więcej szczęścia, niż właściciele mikropenisów. Ta wada rozwojowa sprawia, że prącie we wzwodzie ma od 2 do 4 cm długości.
Jego „interes” mierzy…
Zobacz również: Ratunku, mój chłopak ma małego! 7 powodów, dlaczego to nie problem
fot. Thinkstock
Papilot.pl: Zdradzisz swoje wymiary?
Wojciech: Kiedyś na pewno bym tego nie zrobił. Czułem się kaleką. Nie rozmawiałem o seksie, a tym bardziej go nie uprawiałem. Dopiero od niedawna mam do tego pewien dystans, a wszystko za sprawą mojej ukochanej. Mowa o ok. 10 cm we wzwodzie i niewiele mniej w spoczynku. Poza sypialnią wygląda całkiem normalnie, ale w odpowiednim momencie nie wydłuża się wystarczająco.
Czy to choroba?
Przez lata żyłem w przekonaniu, że urodziłem się z jakimś schorzeniem. Nie miałem odwagi tego sprawdzić. Wreszcie powiedziałem głośno lekarzowi o swoim problemie. Trafiłem do specjalisty i usłyszałem, że taka moja uroda. Niewiele mogę zrobić. Chyba, że poprawić jego obwód zastrzykami.
Zdecydowałeś się na to?
Z obwodem akurat nie mam problemu. Nie różnię się pod tym względem od średniej unijnej.
fot. Thinkstock
Czy odwieczny kompleks utrudniał ci kontakt z płcią przeciwną?
Wiele razy się zakochiwałem, ale wychodziłem na dziwaka i zostawałem sam. Oboje się angażowaliśmy, już prawie do czegoś dochodziło, a ja się oczywiście wycofywałem. Bałem się kompromitacji. Strach był tak duży, że wolałem tracić ukochaną osobę, niż przyznać się do problemu.
Kiedy to się zmieniło i czy rzeczywiście było aż tak źle?
Pierwszy raz kochałem się z dziewczyną dopiero w wieku 21 lat. To było na studiach i po alkoholu. Na trzeźwo chyba by się to nie wydarzyło. Ja niewiele pamiętałem, ona też nic nie mówiła, więc można uznać, że było to spełnienie moich marzeń. Miałem to za sobą i nie spaliłem się ze wstydu, a to zawsze jakiś sukces. Z kolejnymi razami było gorzej, bo wtedy oboje byliśmy wszystkiego świadomi.
Jak reagują partnerki?
Różnie. Zazwyczaj była martwa cisza, czasem jakiś głupi uśmieszek albo prawie płacz.
Zobacz również: Jak sprawdzić, czy on ma małego? 7 (podobno) niezawodnych sposobów!
fot. Thinkstock
Kobiety płaczą na widok twojego przyrodzenia?
Na razie zdarzyło się to raz i mam nadzieję, że ostatni. Byłem już wtedy całkiem doświadczony i dumny, że tak świetnie sobie radzę. Miewałem różne przygody, często na jedną noc i aż tak źle nie było. Aż tu nagle, kiedy miałem już 25 lat i prawie wyleczyłem się z kompleksu, zdarzyło się coś takiego. Nawet do niczego nie doszło. Zobaczyła go w całej okazałości i zaszkliły jej się oczy. Chciała mnie pocieszać. Sam się prawie popłakałem, że ktoś mnie tak potraktował.
Tę partnerkę można zaliczyć do tych współczujących. A co ze śmiechem?
Zawsze było to w żartach. Coś w stylu „ale maluszek”, „kocham się z dzieckiem”, „przynajmniej nie będzie bolało”. Haha, hihi, a ja już prawie tnę sobie żyły. Zazwyczaj zabierałem swoje rzeczy i po prostu wychodziłem. Mnie nigdy nie przyszło do głowy, żeby wyśmiewać mały albo krzywy biust dziewczyny.
Zdarzają się reklamacje?
Kilka razy usłyszałem pytanie „czy jesteś już w środku?”.
fot. Thinkstock
Jak się wtedy poczułeś?
Jak dziwoląg, niepełnowartościowy mężczyzna, jakieś dziwadło z cyrku. To ostatnie pytanie jakie chce usłyszeć facet. Zazwyczaj zagryzałem zęby i starałem się udowodnić, że jednak jestem w środku.
Czujesz się gorszy od swoich kolegów?
Nie mam pojęcia, co oni noszą w spodniach. Mogą się przechwalać swoimi 20 centymetrami, ale jakoś nie chce mi się wierzyć. Statystyki nie biorą się znikąd. Większość z nich to pewnie średniaki. Może któryś ma ten sam problem, co ja. Przecież o tym nie rozmawiamy. Przyznanie się do czegoś takiego w męskim towarzystwie to byłaby tragedia. Już na zawsze zostałbym „mały”, a z mojego członka żartowałoby się po pijaku na imprezach. Zdaję sobie sprawę, że odbiegam od normy, ale staram się normalnie żyć.
Na jednym z forów dyskusyjnych pojawiło się pytanie: „mój penis ma tylko 15 cm, czy jestem skazany na samotność?”. Odpowiesz na nie?
Mój penis ma 10 cm i nie jestem skazany na samotność.
fot. Thinkstock
To coś poważnego?
Jestem ze swoją dziewczyną od 1,5 roku i planuję się jej oświadczyć. Przy niej czuję się jak prawdziwy twardziel z maczugą między nogami (śmiech). Ona nigdy nie dała mi odczuć, że czegoś mi brakuje. Wręcz przeciwnie - nikt nigdy mnie tak nie dowartościował. Dla niej jestem chodzącym ideałem. Z nią mój problem nie istnieje. Na nasze pożycie na pewno nie mogę narzekać.
Dziewczyna spotyka się z chłopakiem i dostrzega niezbyt dużego członka. Jak powinna się zachować?
Unikałbym śmiechu i płaczu. Najlepiej w ogóle nie reagować, tylko robić swoje. Przyrzekam, a wiem to na własnym przykładzie, że wielkość naprawdę nie ma dużego znaczenia. Mało która z was zdaje sobie sprawę, że pochwa jest głęboka na zaledwie kilka centymetrów. Moje gabaryty wystarczają, by było dobrze. Może to zabrzmi banalnie, ale najważniejsza jest technika.
Co masz na myśli?
To, że facet z 20 cm w rozporku może być beznadziejnym kochankiem. Nie w tym rzecz.
Zobacz również: Jaki jest średni rozmiar penisa?