Brytyjski dziennik „Daily Mail” przyjrzał się zjawisku, które jest coraz popularniejsze na Wyspach. W artykule opisano między innymi przypadek znanej dziennikarki telewizji BBC, która po rozstaniu z chłopakiem oskarżyła go o kilkadziesiąt gwałtów w trakcie ich dwuletniego związku. Mężczyzna został aresztowany. Zarzuty oddalono po kilkutygodniowym śledztwie. Koronnym dowodem niewinności mężczyzny były filmy video, które powstały podczas igraszek pary. Analiza pozwoliła stwierdzić, że kobieta brała w nich czynny udział i nic nie odbywało się bez jej zgody.
Mężczyzna podejrzewa, że to właśnie filmy porno, które razem nagrali, stały się powodem fałszywych oskarżeń dziennikarki. Podobno bała się ich ujawnienia. Jak powiedział w rozmowie z „Daily Mail”, jego eks oceniła go według swoich standardów. Dziennik nie ujawnił danych kobiety. Wiadomo tylko, że prowadzi popularny program w BBC. Mężczyzna ma jej za złe zachowanie, które, jak sam mówi, zrujnowało mu życie. Chciałby, żeby kobietę spotkała kara za rzucanie fałszywych oskarżeń:
„Jej kłamstwa zrujnowały mi życie (…). Nie obchodzi mnie, że ona robi karierę. Powinna iść do więzienia. Oczywiście, BBC nie wie, co ona zrobiła. Ale gdyby się dowiedzieli, chciałbym, żeby ją zwolnili” (tłumaczenie pardon.pl).
Mężczyzna, mimo że został oczyszczony z zarzutów, widnieje w policyjnych kartotekach jako potencjalny gwałciciel, przez co ma problemy ze znalezieniem pracy. Okazuje się, że podobnych historii jest w Wielkiej Brytanii bardzo dużo. Z policyjnych danych wynika, że tylko około 6 procent kobiecych zarzutów potwierdza się w rzeczywistości. Za rzucenie fałszywego oskarżenia nie ma żadnej kary, a mężczyzna, nawet gdy udowodni swoją niewinność, i tak pozostaje napiętnowany.