Środowiska lewicowe i liberalne od lat postulują, by wprowadzić do polskich szkół wychowanie seksualne. Przeciwnicy zauważają, że istnieje już przedmiot „wychowanie do życia w rodzinie” i doskonale się sprawdza. Konserwatyści są przeciwni nawet temu. Faktem jest to, że tzw. WdŻ o seksie nie mówi zbyt wiele albo wcale, a nauczaniem zajmują się zupełnie przypadkowi ludzie.
W wielu szkołach za tę tematykę odpowiadają nauczyciele innych przedmiotów, którzy ukończyli dodatkowe kursy uprawniające do rozmawiania z młodzieżą o „tych sprawach”. Czasami są to nawet katecheci. Nie ma się czemu dziwić – wszystkie dostępne na rynku podręczniki, które dopuszczono do użytku w szkołach „zamiast wiedzy proponują katolicki światopogląd” - alarmują specjaliści.
Jak donosi Newsweek.pl, monitoring programu nauczania przeprowadzony przez Federację na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny oraz Grupę Edukatorów Seksualnych Ponton, pokazuje że to lekcje bardziej o moralności, niż życiu intymnym. Czego tak naprawdę uczy się polska młodzież?
ANTYKONCEPCJA
W raporcie aż roi się od dziwnych cytatów, które pochodzą z używanych w polskich szkołach podręcznikach. Na temat zapobiegania ciąży czytamy m.in.:
“Po raz pierwszy w dziejach ludzkości posłużono się medycyną, by do takiego stopnia zniszczyć proces fizjologiczny.”
“Mechanizm działania wielu środków antykoncepcyjnych (spirala, tabletka po stosunku, hormonalne tabletki jednoskładnikowe) powoduje zakłócenia w procesie zagnieżdżania zarodka w macicy i jego obumarcie.”
“Nie akceptacja płodności, wyrażająca się w dążeniu do jej wyeliminowania, stanowi naruszenie więzi małżeńskiej.”
RÓŻNICE W POSTRZEGANIU MIŁOŚCI
Publikacje przekonują, że chłopcy i dziewczęta oczekują od związku czegoś zupełnie innego...
“Dziewczyna szuka miłości w kategoriach romantycznych... Wydaje jej się, że to już ten jedyny, wspaniały, na całe życie. Planuje, jaką będzie miała ślubną suknię, pantofelki, bukiet. Chłopcu daleko jeszcze do takich wizji. On bardzo mocno reaguje na bodźce wzrokowe. Dlatego ładniejsze i zgrabniejsze dziewczęta mają większe powodzenie w tej właśnie fazie rozwoju”.
”Wielu chłopców także potrafi czekać. Trzeba przyznać, że nie jest im łatwo. Inna rzecz, czy dziewczęta ułatwią im przyjęcia takiej postawy, czy też może utrudnią przez prowokacyjne zachowanie”.
SEKS TYLKO W MAŁŻEŃSTWIE
Podręczniki wychowania do życia w rodzinie zaklinają rzeczywistość. Na ich kartach możemy przeczytać wyłącznie o bliskości fizycznej w małżeństwie. Seks może połączyć tylko żonę i męża. To nie tylko moralizowanie na siłę, ale także zaprzeczenie faktom – statystycznie rozpoczynamy współżycie w wieku 17-18 lat. Trudno, by w tym wieku być już po ślubie.
„Dziewczyna powinna zdawać sobie sprawę, że więcej niż chłopiec płaci za nietrafny wybór, bo nie ma równości w naturze. On jest dawcą życia “siewcą”, natomiast jej ciało “glebą”, w której wzrastało nowe życie. Postawa chłopców, którzy stają się ojcami, bywa różna” - czytamy w jednej z publikacji.
To słownictwo żywcem wyjęte z katechizmu do nauczania religii.
MASTURBACJA
Zgodnie z nauczaniem Kościoła, także na wychowaniu do życia w rodzinie dowiadujemy się, że samogwałt to coś złego i wstydliwego. Cytaty z podręczników nie pozostawiają wątpliwości:
“Niedojrzała, przejściowa forma aktywności seksualnej. U większości minie w momencie osiągnięcia wyższego stopnia dojrzałości psychicznej, moralnej i duchowej. (...) Ponadto masturbacja utrwala egoistyczne i niedojrzałe przeżywanie sfery seksualnej, bez odniesienia do drugiej osoby i bez powiązania z uczuciem miłości. Tak więc od strony psychologicznej nie zawsze jest całkowicie nieszkodliwa.”
“Wiem, że jest to zachowanie niedojrzałe, chcę osiągnąć dojrzałość, więc podejmuję trud uporania się z nim. Nie jest to łatwe, ale nawet drobny sukces jest znaczący.”
HOMOSEKSUALIZM
Odmienna orientacja seksualna jest praktycznie nieobecna w programie nauczania. Skoro to „wychowanie do życia w rodzinie”, nie może być mowy o patologicznym związku osób tej samej płci. W końcu to już nie rodzina. Jak zauważyli autorzy raportu, bardzo często temat ten jest jedynie syngalizowany i to w rozdziałach dotyczących... przestępstw seksualnych.
Uczniom wmawia się, że orientacja to nie kwestia genów, ale wyboru i traumy z przeszłości:
„U podstaw homoseksualizmu może leżeć także zranienie, którego chłopcy doznali od dziewcząt np. przy nieudanej próbie współżycia seksualnego”.
TO NIE KONIEC...
Autorzy raportu zauważają, że według wszystkich podręczników:
- kobieta traktowana jest jako inkubator i jedynym celem w jej życiu jest urodzenie dziecka
- zniechęca się do regularnych wizyt u ginekologa (bo „ginekolog to nie dentysta”)
- pomija się choroby, takie jak rak szyjki macicy czy nowotwór jąder
- nie ma ani słowa na temat przemocy seksualnej w sieci i sekstingu
Wychodzi więc na to, że wiedza szkodzi, bo w efekcie prowadzi do rozwiązłości.