Witam wszystkich w Polsce i poza granicami. Ja sama żyję od 2 lat w Wielkiej Brytanii, chociaż planuję powrót i nie mam zamiaru pluć na moją ojczyznę. Myślę, że najpóźniej za kilka lat wrócę, bo tutaj wcale nie ma takiej sielanki, jak niektórzy myślą. No, ale najważniejszy dzień w życiu przytrafi mi się tutaj, bo na początek kwietnia mam termin porodu pierwszego dziecka.
To będzie córeczka, o której zawsze marzyłam, ale jeszcze nie wiem jak powinna mieć na imię. Żyję w zawieszeniu – w obcym kraju, ale z myślą o powrocie do ojczyzny. Nie wiem jak to będzie i gdzie kiedyś zamieszka moja córka. Dlatego wybór wcale nie jest dla mnie prosty.
Gdybym siedziała w kraju, to pewnie wybrałabym Zofię albo Dorotę. Ale tutaj?
Dziecko będzie żyło przez przynajmniej pierwsze lata w UK, z brytyjskimi dokumentami, pójdzie do brytyjskiego przedszkola i będzie miało brytyjskich kolegów. To może ułatwić sprawę i postawić na coś angielskiego? Podoba mi się imię Kylie, ale znowu jak wrócimy do Polski, to może mieć przez to kłopoty...
Nie potrafię się zdecydować, a mąż mi wcale w tym nie pomaga. To wreszcie Zofia czy Kylie? O którym kraju mam myśleć dokonując wyboru? O ojczyźnie czy tym, gdzie żyję i jeszcze trochę pomieszkam?
Moja mama jest przeciwna obcym imionom. Nawet w takiej sytuacji.
Jej zdaniem zwłaszcza na emigracji powinnam pielęgnować polskość. Robię to! Na święta państwowe wywieszam polską flagę, chodzę do polskiego kościoła, uczestniczę w życiu kulturalnym Polonii... Zaraz mi doradzi, żeby córkę nazwać Stanisława albo Krystyna, bo to przecież takie polskie.
Nie pytałabym o zdanie, gdybym sama umiała coś postanowić. To zbyt poważna sprawa, żeby popełnić błąd, którego się będzie potem długo żałowało. Doradzicie?
Ewa