Od dawna marzyłam o jakiejś zagranicznej wycieczce, bo szczerze mówiąc, to nigdzie jeszcze nie byłam... Oprócz kilku godzin na Słowacji kiedyś w wakacje. Albo nie miałam z kim jechać, albo nie było mnie na to stać. Teraz mam z kim, ale kasy dalej nie ma. Z chłopakiem kiedyś o tym rozmawialiśmy i wymyśliliśmy sobie, że niedługo pojedziemy razem do Włoch. Ma być romantycznie i w ogóle super.
Bardzo bym chciała! Ale co z tego, skoro nie bardzo mogę sobie na to pozwolić. Powiedziałam mu to wprost, a on stwierdził, że chyba zgłupiałam. To żaden problem, bo przecież to on stawia cały wyjazd i o nic się nie muszę martwić. Mam tylko wziąć aparat fotograficzny i dobry humor. Nie wiem, czy mogę się na to zgodzić, bo to dla mnie trochę krępujące. Nie jesteśmy ze sobą aż tak długo, żeby robić sobie takie prezenty...
Taki wyjazd to ogromny wydatek, a on też nie jest jakiś strasznie bogaty. Po zajęciach dorabia sobie jako kelner, a z tego chyba nie ma kokosów... Musiałby długo zbierać, albo się gdzieś zadłużyć, żeby móc za wszystko zapłacić. To mnie po prostu zawstydza, bo chyba poczułabym się jak jego utrzymanka, a ja nie chcę mieć sponsora, tylko chłopaka!
Z drugiej strony wiem, że w ten sposób chce mi pokazać, jak jestem dla niego ważna. No i te Włochy... Byłoby cudownie, ale czy potrafiłabym się cieszyć za cudze pieniądze? Nie wiem, co robić. Po prostu nie wiem.
Wystarczająco dziwnie się czuję, kiedy on płaci za wszystkie wyjścia do kina i restauracji, a tu wycieczka za kilka tysięcy... Nawet się zastanawiałam, czy sama byłabym w stanie się tak poświęcić i sfinansować wyjazd jemu. Tego też nie wiem. Z jednej strony jest dla mnie ważny, ale to nie jest pstryknięcie palcem, tylko kilka miesięcy pracy.
Pojechałybyście na takie wakacje? A jeśli nie, to jak mu to wytłumaczyć?
Natalia