2 tygodnie temu zerwałam ze swoim chłopakiem. Nie byliśmy razem zbyt długo, bo jakieś 3-4 miesiące, ale i tak się do niego przywiązałam. Nawet nie wiem o co dokładnie poszło. Zaczął mnie trochę wkurzać, bo nie wykazywał żadnej inicjatywy. Ciągle tylko siedzenie w domu, albo kolacja w tej samej knajpie, ewentualnie spotkanie z tymi samymi znajomymi. Nuda. Ogólnie to dobry facet, ale myślałam, że znajdę sobie kogoś ciekawszego. Na razie się chyba na to nie zanosi, więc zostałam sama.
Teraz mamy koniec listopada, niedługo grudzień i mnóstwo okazji do różnych spotkań. A ja sama. Mam iść bez faceta na Wigilię, sama spędzić Sylwestra, najlepiej w domu... Wszyscy znajomi są w związkach. Lepszych czy gorszych, ale są. Trochę mnie to wszystko martwi, bo chyba wolałabym mieć w tym czasie kogoś bliskiego. Może on się jeszcze rozkręci i coś by z tego było. Zastanawiam się, czy nie wrócić.
Tylko, że on może i bywa nudny, ale jest też bardzo uparty. Zupełnie nie wiem, jak by na to zareagował. Najpierw go rzucam praktycznie bez powodu, a teraz chcę wracać... Chyba musiałabym paść na kolana i błagać go o przebaczenie. To trochę żenujące, ale w tym momencie chyba nawet mogłabym to zrobić. Nie wiem czy potrzebuję akurat jego, ale chcę mieć przy sobie kogokolwiek. On jest najbliżej.
Wiem, jak to może wyglądać, bo znam swoje uczucia. Najbardziej boli mnie samotność, zwłaszcza teraz, kiedy będzie tyle różnych okazji, a nie to, że akurat jego nie ma przy mnie. Ale jakby był, to byłoby jakoś bardziej znośnie. Poszłabym z nim na Wigilię do rodziców, razem spędzilibyśmy Sylwestra i w ogóle jakoś lepiej by to wyglądało.
Myślicie, że powinnam to zrobić? Męczę się z własnymi myślami. Nie sądziłam, że tak szybko zmienię zdanie. Dalej mam do niego wiele zastrzeżeń, ale chyba lepszy taki, niż żaden. Już wiem, co by mi poradziły przyjaciółki. Zaraz by było, że nie mam godności i się poniżam. Nie wiem, może nawet tak, ale to dla mnie mniejszy problem, niż samotność i tłumaczenie się innym, dlaczego jestem sama.
Będzie jeszcze gorzej, jak on popuka się w głowę i mnie zbędzie, ale coraz częściej myślę o tym, żeby spróbować. Zdecydowanie nie czuję się teraz dobrze, a wydaje mi się, że mam jakąś małą szansę...
Monika