Ciągle się słyszy, że dziewczyny w moim wieku chcą się odchudzić. Nie podoba im się brzuch, nogi, wszystko. Głodzą się, stosują diety, ćwiczą. Ja mam zupełnie inny problem. Nawet gdybym chciała przytyć, to nie potrafię! Co bym nie zjadła, to w ogóle tego po mnie nie widać. A poza tym, to wcale nie chcę być większa, bo czuję się dobrze w mojej skórze. Byłoby super, gdyby inni mi na to pozwolili. Teraz czuję, że nie jestem akceptowana. Niektórzy wmawiają mi anoreksję, bo podobno inaczej nie da się wytłumaczyć mojej figury.
Mój wskaźnik BMI wskazuje na to, że niby jestem niedożywiona. Ale to nie jest prawda. Czuję się świetnie, a na dodatek wszystkie badania to potwierdzają. Mam idealne wyniki. Lekarka stwierdziła, że taką mam po prostu budowę i nic z tym nie zrobię. Normalnie bym się tym nie martwiła, bo lepiej być chudą osobą, ale te ciągłe komentarze innych mnie dobijają. Przyklejono mi łatkę anorektyczki.
Na korytarzu w szkole już od lat słyszę, że jestem szkieletorem i na pewno się głodzę. Kiedy ktoś mnie zobaczy ze słodką drożdżówką i colą, to jest szok, bo przecież anorektyczki tak się nie odżywiają. Zaraz się śmieją, że pewnie po wszystkim pójdę zwymiotować, bo nie wytrzymam z tyloma kaloriami w sobie. No to jeszcze wychodzi na to, że mam bulimię. Nawet koleżanki nie są w tym temacie delikatnie, bo np. przed WF-em liczyły moje żebra, które są bardzo widoczne.
Strasznie śmieszne, naprawdę... A ja zapadam się pod ziemię. Robi się ze mnie kogoś chorego, kto nie panuje nad swoim ciałem. Prawda jest inna – nie robię i nigdy nie robiłam nic, żeby być taka chuda. To po prostu się stało i nic z tym nie zrobię. Czasami wydaje mi się, że z kilkoma kilogramami więcej wyglądałabym ładniej, ale co z tego? Mogę jeść codziennie w fast foodach i nie przytyję więcej, niż pół kilo. Muszę się wszystkim tłumaczyć z tego, że jestem taka, jaka jestem. I tak mi nie wierzą.
Wszyscy już są przekonani, że się głodzę. Jeśli już coś przy nich jem, to na pewno na pokaz. Tylko po to, żeby moja groźna choroba się nie wydała. Zaczyna mnie to już męczyć. Niech się tłumaczą grubasy, a nie ja! Oni mają wiele na sumieniu, że doprowadzili się do takiego stanu. Ja nie mam wpływu na swoje ciało. Żadnego. Koniec, kropka.
Łatwo powiedzieć, żebym się nie przejmowała, ale ja słyszę takie głupie teksty praktycznie codziennie. Nawet moja babcia mnie ostrzegała, żebym zaczęła jeść. Na pewno wzięłam przykład z wychudzonych modelek i chcę być taka jak one. Czy to tak trudno zrozumieć, że mam dobrą przemianę materii i tłuszcz się mnie nie trzyma?
Jak widzicie, i tak źle, i tak niedobrze. Dostaje się otyłym, a chudym chyba jeszcze bardziej!
Ula