Błagam, tylko się ze mnie nie śmiejcie. Ja wiem, że to nie jest raczej możliwe, ale mam coraz większy mętlik w głowie. Jestem mamą zaledwie od kilku miesięcy i coś mi się w tym wszystkim nie podoba. Zawsze się mówi, że dziecko jest podobne do tego albo drugiego rodzica. To normalne, bo geny objawiają się też na twarzy. U nas jest zupełnie inaczej i boję się najgorszego. Zaczynam wątpić w to, że jestem matką własnego dziecka...
Zawsze pytam, kogo bardziej przypomina moja córka. Nigdy nie pada żadna konkretna odpowiedź, bo prawda jest taka, że nie ma nic wspólnego ani ze mną, ani moim partnerem. Wygląda jak ktoś zupełnie obcy. Nawet wiem kto i to jest w tym wszystkim najbardziej straszne. Do złudzenia przypomina mi byłą dziewczynę mojego faceta. Poznałam ją, czasami widujemy się na ulicy i to jest dosłownie wykapana ona!
Mój związek jest skomplikowany, bo ostatnio dowiedziałam się, że zaczął być ze mną w momencie, kiedy jeszcze był z nią. Nie wiem jak wyglądały wtedy ich sprawy łóżkowe, ale właśnie z tej niewiedzy biorą się moje obawy. Nie wiem jak miałoby do tego dojść, ale to wygląda tak, jakby on przeniósł w jakiś sposób jej komórkę jajową, a potem zapłodnił ją już we mnie. Córka wygląda identycznie, jak jego była.
Takie rzeczy się nie zdarzają, ja o tym wiem, ale muszę się gdzieś wygadać. Nie jestem jakimś głupkiem, który wierzy w teorie spiskowe, ale nic mi w tej historii nie pasuje. Geny to nie jest przypadek, a podobieństwo między nimi jest ewidentne. Mnie nie przypomina, partnera też, ale dziwnym trafem jego byłą, z którą pewnie równocześnie sypiał. Już mam dosyć tych wątpliwości, bo nie wiem co robić.
Nie mówiłam mu o tym, bo pewnie zareagowałby tak samo, jak Wy zareagujecie na mój list. Popukać się w głowę i tyle można zrobić. Zdaję sobie sprawę z absurdalności tej sytuacji, ale wątpliwości nie umiem się pozbyć. Za każdym razem jak ją mijam na ulicy, to robi mi się słabo. Gdzieś jest niepewność, że urodziłam tak naprawdę jej, a nie moje własne dziecko. Może zwariowałam, ale gdybyście mogły je porównać, to też byście się zaniepokoiły.
Myślałam o zbadaniu tego, ale wiem, ze mi się nie uda. Przecież nikt jej nie zmusi do badania DNA, bo niby z jakiego powodu? Nikt mi nie uwierzy. To może zrobić test na ojcostwo i porównać geny moje i partnera? To też jest jakieś wyjście, ale już ja wiem, jak on na to zareaguje... Przez to wszystko czuję się złą matką.
N.