Nie wiem czy wszyscy zdają sobie sprawę, ale wcale nie tak fajnie być wysoką. Gdybym była modelką, to bym się pewnie cieszyła, ale co mi z tego w normalnym życiu? Studiuję, imprezuję, chcę sobie kogoś znaleźć, a to nie jest takie proste. Staram się bardzo, żeby się nie wyróżniać, ale tak się nie da. Nawet męczę się w płaskich butach, żeby tylko się trochę zmniejszyć.
A może tu tkwi błąd? Nie jestem do końca sobą. Chcę się ukryć, pomniejszyć i pozbyć problemu. W rzeczywistości to niewiele daje, bo jak miałam 180 cm wzrostu, tak mam dalej. Najwyżej nie dodaję sobie kilku więcej. Ale wtedy nie czuję się seksownie i kobieco.
Jak każda kobieta chciałabym założyć od czasu do czasu szpilki i móc się wtedy poczuć pewnie...
Czy to w ogóle jest możliwe? Do tej pory unikałam nawet najmniejszych obcasów. Skoro ktoś jest żyrafą, to trudno, żeby jeszcze wchodził na drabinę. Tak na to patrzyłam. Nie dość, że wielka, to jeszcze się niepotrzebnie wydłuża. Ale w trampkach wcale nie jest mi dobrze. Chciałabym móc się fajnie ubrać, jak każda normalna dziewczyna.
Może przesadzam i mój wzrost nie jest aż takim problemem? Poradźcie mi – czy zacząć nosić szpilki i przestać się tak przejmować? Chętnie bym to zrobiła, ale cały czas się boję, że przez to na zawsze zostanę sama jak palec.
Co Wy o tym myślicie? Wyglądałabym głupio na szpilkach?
Jess