Przeglądałam ranking najpopularniejszych imion i wiecie co? Nie chcę się silić na zbytnią oryginalność, ale nie wyobrażam sobie już nadania dziecku „normalnego” imienia. Wszędzie są te same, żadnej fantazji i potem się okazuje, że pół klasy to są Leny i Jakuby albo Zosie i Janki. Ja jestem dopiero na początku ciąży, ale już teraz się zastanawiam. Zwłaszcza, że niedługo wejdą w życie przepisy, które pozwolą na wybieranie imion obcojęzycznych. Może to jest jakiś pomysł?
Zaczęłam się już nawet rozglądać i do gustu przypadły mi dwa imiona. Oczywiście, nie wiem jeszcze, jakiej płci urodzę dziecko, więc kombinuję w dwie strony. Jedno z nich to Elizabeth – dostojne, eleganckie, jakoś tak poważniej brzmiące od naszej Elżbiety. Drugie to Rick – krótkie, proste, znane chyba na całym świecie. Nie przywiązuję się do nich, może znajdę coś innego. Ciekawi mnie tylko, czy to dobry kierunek...
Oczywiście, gdybym miała na nazwisko Łopata albo Gżegżółka, to bym się nie wygłupiała z obcym imieniem. To by brzmiało absurdalnie... Elizabeth Łopata? Połączenie z nazwiskiem jednak też jest ważne. Mam bardziej uniwersalne, bez polskich znaków. W sumie, to brzmi nieźle. Chrzcić dziecka nie zamierzam, więc problem z wybrednym księdzem zupełnie odpada.
Podobają mi się jeszcze Margaret, Simon, Kylie, William... Coś tam wspominałam mężowi, ale on jest raczej sceptycznie nastawiony. Jego zdaniem nie ma co wydziwiać, bo przecież żyjemy w Polsce. Nie mogę już dzisiaj zakładać, że moje dziecko kiedyś wyjedzie w świat.
A nawet jeśli nie, to co jest złego w takim oryginalnym imieniu?
Kasia