Może moja historia da komuś do myślenia... Tak się właśnie kończą związki, które rozpoczynały się od zwykłej przyjaźni. U mnie to było tak, że od zawsze miałam obok siebie tę samą grupkę znajomych. Kilka koleżanek i kolegów. Niektórzy z nich byli w związkach, ale mimo to trzymaliśmy się razem. Wszystkie imprezy, wyjścia, wyjazdy itd. Nikomu nie przyszło do głowy, żeby startować do siebie nawzajem. Znaliśmy się od lat i nic większego nie zaiskrzyło, więc nie było nawet takiego ryzyka. Ja niestety złamałam te zasady.
Rok temu oficjalnie z kolegą stworzyliśmy parę. Przeżywałam trudne chwile, on zachował się bardzo w porządku i dostrzegłam w nim kogoś więcej. Nie będę się rozpisywała, ale przed wakacjami okazało się, że on już nie chce ze mną być. Rzucił mnie bez słowa i w sumie nasza paczka się przez to rozsypała. Wtedy wyjechałam nad morze z drugim kolegą i znowu wydarzyło się coś, co tylko utrudnia mi życie. Znałam go od lat, a wtedy normalnie się zakochałam.
Od tego czasu jesteśmy razem i chociaż utrzymujemy kontakt z niektórymi osobami, to wolałabym, żeby on się nie widywał z tym drugim. Przecież on mnie skrzywdził, poza tym jest moim byłym, więc nie powinni być dalej przyjaciółmi. To jest nie fair wobec mnie i oboje powinni o tym wiedzieć. Na razie nic sobie z tego nie robią. Nie mogę im tego zabronić, więc udaję, że nie ma problemu. Ale jest i to ogromny, bo za każdym razem, kiedy mój chłopak idzie do niego, to chce mi się płakać. Widzi moją minę, ale co z tego...
Zastanawiam się, co mam z tym zrobić. Tak naprawdę to chciałabym, żeby zerwali ze sobą kontakt. Ja mojego byłego po prostu nienawidzę. Nie chcę go widywać, ani nawet o nim słyszeć. A znajomość z obecnym sprawia, że ciągle jest gdzieś obecny. Nawet jeśli nie osobiście, to wystarczy mi sama świadomość, że właśnie siedzą razem. Może jeszcze plotkują na mój temat?!
Próbowałam o tym rozmawiać, ale nie potrafię być twarda. Powiedziałam, że mi się to nie podoba i to on powinien zdecydować. Tak zdecydował, że w weekend znowu się widzieli. Chyba dłużej już tego nie zniosę. Czy ja mam prawo od niego zażądać, żeby przestał się z nim kolegować? Chyba, że przesadzam i nie powinnam w to wnikać... Ale nic nie poradzę na to, że tak mnie to boli.
Nie mam zamiaru mu wybierać przyjaciół, tylko dlaczego to musi być akurat on?!
Proszę o poradę. Czy mam dalej udawać, że nic się nie dzieje? A jeśli tak, to jak zmienić swoje nastawienie do tego? Ciekawa jestem, czy tylko ja mam takiego pecha w życiu...
Monika