Pracuję w firmie ubezpieczeniowej, a raczej w biurze, które udziela ubezpieczeń różnych firm. Moim jedynym szefem jest właściciel tej firmy, z którym jestem w bardzo dobrych stosunkach. Oczywiście, wymaga, ale nie narzuca mi stylu pracy, nie zmusza do nadgodzin i nigdy nie podnosi głosu. Mam robić to, co uważam za słuszne, bo podobno do tej pory świetnie mi to wychodziło. Sama organizuję sobie obowiązki, ale z jedną kwestią mam problem.
Pytałam szefa, jaki strój mnie obowiązuje. Powiedział jedno – jeśli nie przyjdziesz w dresach i będziesz wyglądała w miarę elegancko, to nie wnikam. Od jakiegoś czasu przychodzę do firmy w krótkich spódnicach, takich przed kolano. Jest mi w nich najwygodniej, zwłaszcza przy takich upałach. Mam nadzieję, że nie wyglądam tanio i wyzywająco. Gdyby tak było, to pewnie by mnie ochrzanił. Ale jeden z klientów zwrócił mi na to uwagę.
Starszy pan stwierdził, że odechciało mu się podpisywać umowę, bo skoro nie traktujemy go poważnie, to niczego dobrego nie może się po nas spodziewać. Pewnie wciskamy mu najgorszą ofertę. Nie wiedziałam o co chodzi. Skaczę przy nim, wyszukuję najlepsze rozwiązania, staram się, a on mówi coś takiego... Okazało się, że chodzi o moje nogi. Podobno są zbyt widoczne i taki wulgarny strój nie przystoi branży ubezpieczeniowej.
Sama już nie wiem, co mam o tym myśleć. Myślę, że mam dobry gust, więc pomimo nieco skromniejszej długości, nadal wyglądam elegancko. A może powinnam się dostosować do bardziej sztywnych norm, żeby nie zrażać do siebie klientów? Chociaż, zdarzyło mi się to tylko raz... Jakbyście zareagowały na tak ubraną pracownicę biura?
Teresa